czwartek, 27 kwietnia 2017

Recenzja #95 - Pośród gromów i szkwału - Grom i szkwał - Jacek Łukawski








Opis fabuły

Arthorn i Marcos powrócili z wyprawy wgłąb Martwicy. Chcą wypocząć, zregenerować siły, ale niestety, w szeregach Wondettel szerzy się zdrada, przez co zostają zmuszeni do walki. W tym samym czasie okazuje się, że księżniczka Azure zniknęła. W związku z tym Arthorn ponownie wyrusza w stronę złowieszczej Martwicy, bez kompanów i przygotowania. Czy uda mu się uratować następczynię tronu? A co, jeśli ona wcale nie została porwana? Marcos natomiast musi wspierać G... w walce ze zdradą. Czy rycerz, wolny duch, będzie w stanie wspomóc obecnego najpotężniejszego człowieka w królestwie? A co knuje władca Morronu?



Opinia

Jeśli czytaliście poprzednią część tej serii, to pewnie już nie mogliście się doczekać drugiego tomu. Mnie wprost skręcało z ciekawości, co dalej stanie się z bohaterami stworzonymi przez Jacka Łukawskiego. Pierwsza część ich przygód tak bardzo mi się podobała, że zdecydowałam się przeczytać ją jeszcze raz. Pochłonęłam obie książki w przeciągu kilku dni i zakończyłam z jeszcze większym niedosytem.
Głównymi wątkami są tutaj historie Arthorna oraz Marcosa. Przewija się nam jednak także kilka rozdziałów dotyczących Gwydona, Aurissa czy tajemniczego Fardora. Rozdziały są kończone i rozplanowane w taki sposób, by czytelnik się nie znudził i chciał czytać dalej. W związku z tą ogromną wielowątkowością, zrozumiałe jest zastosowanie narracji trzecioosobowej.



Ponownie pojawia się tu wiele stworzeń z mitologii słowiańskiej, a starzy bohaterowie odsłaniają przed nami kolejne cechy swojego charakteru, często zaskakując przy tym samych siebie. Gęsto występująca magia miesza się z elementami dość prawdopodobnymi, wprowadzając w umysły czytelników i postaci zamęt. Kiedy już myślimy, że coś jest jasne, niczym grom z jasnego nieba (tak, to dyskretna gra słów) uderza w nas nowa fala zaskakujących faktów. Powiem szczerze, że bardzo polubiłam Wiebrata, ale to na losy Gwydona czekałam najbardziej. Były one owiane właściwie największą tajemnicą, skrywającą się pod pozornie jasną relacją wydarzeń. Arthorn natomiast w tej części nie popisał się zbytnim intelektem, chociaż miał jakieś przebłyski. Bardzo ciekawie była też poprowadzona gra, w którą grała Azure i Fardor. W pewnym momencie wszystkie postacie i rasy troszkę mi się myliły, jeśli chodzi o tytuły i zależności między nimi, ale dałam radę.
Jak już wspomniałam, świat przedstawiony w tej powieści jest przepełniony magią, do której ciągle wprowadzane nowe elementy w postaci ras, przedmiotów czy stworzeń. Wszystko jednak bardzo ładnie się ze sobą wiąże, komponuje, tworząc spójną i logiczną całość. Gdybym nie wiedziała, że to fantasy, uwierzyłabym! Szczegółowe opisy i różnorodne nazwy pokazują, że autor fascynuje się tym tematem i wie, o czym pisze.



Opisy są troszkę przydługie, ale ich dokładność sprawia, że nagle wokół nas pojawia się Wondettel albo znajdujemy się na pokładzie latającego statku (nie, nie UFO. Po prostu latający statek). Zdania są dość długie i czasami szyk jest dość skomplikowany, przez co trzeba bardzo uważnie skupić się na treści i rozmieszczeniu przecinków, aby zrozumieć, co autor miał na myśli.
Wydanie, tak jak poprzednie, bardzo mi się podoba. Żałuję, że nie ma większej ilość obrazków, ale generalnie narzekać na pewno nie można. Wartka akcja, równomierny poziom napięcia, który zwiększa się pod koniec, by pozostawić czytelnika z całkowitą dezorientacją i niedosytem - to właśnie twórczość Jacka Łukawskiego!
Polecam bardzo serdecznie osobom szukającym dobrego, mocnego fantasy oraz tym, którzy lubią odświeżenie starych schematów w postaci wędrówki przez tajemnicze tereny. Tutaj bowiem nigdy nie wiadomo, co się wydarzy, a autor nie pozwala na nudę!
Ines de Castro
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non
Strona autora: JACEK ŁUKAWSKI

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.