sobota, 8 kwietnia 2017

Recenzja #94 - Co tak naprawdę liczy się w życiu? - Firstlife. Pierwsze życie - Gena Showalter



Tutaj nie ma YOLO. Masz dwa życia, dwie śmierci. To ty decydujesz, co z nimi zrobisz.



Opis fabuły

Tenley jest wyjątkowa. Ma wielką moc, o którą walczą Trojka i Miriada - frakcje, z których można wybrać tylko jedną, by spędzić tam Drugie Życie po Pierwszej Śmierci. Dziewczynie jednak nie spieszy się zbytnio, by dokonać wyboru, mimo że obie frakcje sięgają po najcięższe działa, by tylko ją zdobyć. Tenley nie ufa nikomu po tym, jak jej właśni rodzice umieścili ją w Prynne - ośrodku, w którym za pomocą tortur fizycznych i psychicznych, ma podjąć decyzję, gdzie trafi po śmierci. Czas bowiem nie jest jej sprzymierzeńcem, a sytuacji nie ułatwiają nowe nieprzyjemne niespodzianki oraz pojawienie się Killiana i Bow.


Opinia

Jest to moja pierwsza książka Geny Showalter, ale przyznaję, że już wcześniej chciałam sięgnąć po twórczość tej autorki. Podeszłam do tej powieści na luzie, z nadzieją na dobre młodzieżowe post-apo. Rzeczywistość natomiast okazała się zupełnie inna...
Większość historii poznajemy dzięki opisom głównej bohaterki. Wiemy tylko tyle, co ona, ale niektórych rzeczy możemy domyślić się szybciej. Mamy też przytoczone wymiany wiadomości między tajemniczym Archerem i Killianem a przywódcami ich frakcji. Dzięki temu możemy zagłębić się w strukturę Trojki i Miriady oraz lepiej poznać motywy, które kierowały naszymi cudownymi chłopcami w trakcie wykonywania zadania.


Tenley w założeniu chyba miała być silną dziewczyną, która jest niepewna swojej przyszłości. Niestety, wyszła nam może i silna, ale ciągle zmieniająca zdanie, mało inteligentna i powtarzająca słowo WOW osóbka. Jej postępowanie było dla mnie totalnie niezrozumiałe. Konsultowałam je też z kolegą, streszczając mu fabułę, ale on też stwierdził, że postać głównej bohaterki zachowuje się nielogicznie. Doskwierał mi także brak dokładnego opisu jej wyglądu - wiemy tylko, że to straszne chucherko, w którym zakochują się wszyscy jak leci. Natomiast chłopcy... ach, ci chłopcy! Oficjalnie deklaruję się jako Trojkanka, mająca słabość do Archera. Wszystko w nim wydawało mi się delikatnie i szczere. Z opisu przypomina mi postać Anioła z serii filmów X-Men. Killian oczywiście nie ułatwia wyboru między nimi, bo jest totalnym przeciwieństwem mojego "łucznika". W postaci tego mrocznego manipulatora urzekła mnie dynamiczność tego bohatera. Pięknie zostało pokazane, jak Killian uświadamia sobie, kim naprawdę jest i co czuje. Historia tych dwóch chłopaków wielokrotnie się przeplata i jest niezwykle zawiła, co czyni ich osobowości jeszcze bogatsze. Bohaterowie drugoplanowi dzielą się na bardziej i mniej dopracowanych. Jedni są jednopłaszczyznowi, inni natomiast zaskakują czytelnika różnymi cechami swojego charakteru.


Sam pomysł wykreowania dwóch walczących ze sobą frakcji jest bardzo ciekawy. Z wywiadu z autorką wiemy, że został zaczerpnięty z Biblii. Podziwiam autorkę za to, że każda z frakcji miała coś ciekawego do zaoferowania i nikt nie był całkowicie zły lub całkowicie dobry. Pod tym względem jest to bardzo realistyczne - świat składa się bowiem z różnych odcieni szarości. Zabrakło mi jednak jakiegoś konkretnego wprowadzenia w historię. Zostajemy brutalnie wrzuceni do świata, o którym wszyscy coś wiedzą, tylko nie my. Czytelnik musi sobie jakoś poradzić w tej sytuacji, ale nie ukrywam, że nawet na końcu powieści miałam pewne wątpliwości, jak, co i dlaczego zachodzi w Trojce, Miriadzie i Wielu Końcach. Odniosłam też wrażenie, że coś nie wyszło autorce w relacjach Tenley, Archera i Killiana. Być może nie miał być to typowy trójkąt miłosny, ale tak to wyglądało. Dziewczyna nazywała ich swoimi przyjaciółmi, ale moim skromnym zdaniem ich zażyłość była na zbyt wysokim poziomie, jak na przyjaciół.


Jak już wspomniałam, główna bohaterka nadużywa słowa WOW (kiedy już widziałam któreś kolejne WOW, chciałam rzucić książką i nigdy jej nie podnieść) oraz Zero, które jest jej przekleństwem. Obsesja Tenley na punkcie liczb jest natomiast fascynująca. Gra słów, wykorzystanie ich wieloznaczności oraz tajemnicza piosenka, którą dziewczyna ciągle nuci - te zagrywki językowe zostały znakomicie wymyślone i użyte w powieści. Oprócz tego pojawiło nam się wiele nowych zwrotów i terminów, których znaczenie albo jest wytłumaczone, albo musimy dojść do tego sami. Nie będę jednak zatajać, że mimo początkowej przyjemności, jaką sprawiło mi odkrywanie nowych smaczków w świecie Tenley, późniejsze niejasności robiły się męczące. Wydaje mi się też, że środkowa część książki jest najsłabsza - za dużo w niej wahań, zmiennych decyzji i zagadek. Na końcu akcja natomiast gna na łeb, na szyję i czyta się to z zapartym tchem, mimo że akcja rozgrywa się na wielu płaszczyznach życia i śmierci.


Okładka jest cudowna! Wydawnictwo zachowało tę z wydania oryginalnego i jest to jedna z najpiękniejszych w mojej biblioteczce. Tak fotogenicznego cudeńka dawno nie zdobyłam! Piękna kolorystyka, interesujący motyw klepsydry z przedstawieniem obu frakcji... śliczności! W wydaniu można znaleźć troszkę malutkich błędów, ale jest to bardziej wina korekty niż tłumaczenia.
Polecam tę książkę osobom o mocnych nerwach i dużej cierpliwości. Przyda się też chęć przeżycia niezwykłych przygód! Mimo że książka czasami jest nieco przewidywalna, jej tematyka i wykreowany świat nadrabiają to z nawiązką!
Ines de Castro
Strona autorki: GENA SHOWALTER
Za egzemplarz recenzencki dziękuję wydawnictwu HarperCollins Polska!

2 komentarze :

  1. Frakcje zaciągnięte z Biblii? O.O
    Książka jest już na mojej liście do zdobycia, a potem na tbr. Mam nadzieję, że to wkrótce nastanie xd.
    Czytałam Alicję w krainie zombi tej autorki i mi się podobała, przynajmniej 2 pierwsze części. Zobaczymy, jak tam się potoczą moje losy z jej nową powieścią :D

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajnie napisana recenzja. Podoba mi się.
    Po książkę na pewno sięgnę, bo zainteresowałaś mnie nią. ^^ Zapowiada się ciekawie ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.