Opis fabuły
Udało im się uciec. Teraz ścigają ich wszyscy.
Beniamin i Amelia uciekli z Sanktuarium, ale z wiedzą na temat polityki tego miejsca znajdują się w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Nie wiedzą komu mogą ufać, a siły Sanktuarium i Koalicji bezustannie depczą im po piętach. Podczas podróży przez lasy i bezdroża każdy szmer może okazać się czyhającym wrogiem, a trzask łamanej gałązki - ostatnim, co w życiu usłyszą. W podróży do Białego Dworu, gdzie bohaterowie mają nadzieję odnaleźć schronienie, dowiedzą się czegoś istotnego nie tylko o sobie nawzajem, ale odkryją nieznane dotąd cechy własnych charakterów.
Opinia
Zakończenie poprzedniej części zostawiło mnie w oczekiwaniu na to, co nadejdzie, więc z niecierpliwieniem wypatrywałam na wydawniczym horyzoncie dalszych przygód mojego ulubionego piwowara. Oczywiście, bałam się nieco, że spotkam tutaj jeden z wielu przypadków zmarnowanego potencjału, ale na całe szczęście mój strach był zupełnie nieuzasadniony.
Tytułowa ucieczka zdecydowanie jest odczuwalna w tempie akcji. Poprzednio podróż była długa i mozolna, przez co akcja wydawała się toczyć tak samo. Tym razem pojawia się o wiele więcej skoków adrenaliny (nie tylko u bohaterów) i momentów pełnych napięcia. Szybkość i dynamika tego elementu jest również odczuwalna w scenach walk i pojedynków, które niejednokrotnie sprawiały, że wstrzymywałam oddech, zaniepokojona losem uczestników.
Ludzi da się lepiej poznać na podstawie tego, jak zachowują się w określonych okolicznościach. Tutaj okoliczności te uległy zmianie w porównaniu do poprzedniego tomu, dzięki czemu czytelnik ma okazję poznać bohaterów z takiej strony, z której oni sami siebie jeszcze nie znają. Beniamin, który na początku wydawał się lekko nieogranięty i zagubiony, powoli dorośleje i musi nawet podejmować decyzje, których skutki mogą być naprawdę poważne. Autor bardzo dobrze oddał również emocje, które targają postaciami; wartości, które wyznają oraz tworzące się między nimi więzi. Bardzo cieszy mnie również fakt, że w tej kreacji A.C.Cobble nie ograniczył się jedynie do Bena i Amelii, ale poświęcił odpowiednią ilość uwagi również bohaterom drugoplanowym. Wynika to również z tego, że skład grupy, która dopiero formowała się w pierwszym tomie, jest teraz dość stały, więc możemy skupić się na rozwoju konkretnych bohaterów a nie poznawaniu nowych.
Drugi tom serwuje nam fabułę lekko zbaczającą z kursu klasycznego high fantasy z motywem drogi na koszt bardziej przygodowego podejścia do tematu. Nie oznacza to jednak, że w ogóle nie znajdziemy tutaj elementów fantastycznych. Wręcz przeciwnie, mamy tu demony i magię, czyli dwa czynniki, których niedosyt odczuwałam podczas lektury pierwszego tomu. W powieści ponownie występuje element podróży, który dla starych wyjadaczy powieści fantasy może wydawać się dość nudny i powtarzalny, jednakże autorowi udało się nadać mu zupełnie inne cechy niż poprzednio. Przed bohaterami nie majaczy bowiem odległy cel, do którego dążą, ale ciągle muszą oglądać się za siebie. W tym wypadku tytuł jest w pełni uzasadniony - niebezpieczeństwo może nadejść z każdej strony, a chwila wytchnienia skutkuje zbliżeniem się pościgu.
Autor uraczył nas również większą dawką polityki oraz szczegółów dotyczących świata przedstawionego. Do znanych nam już czynników dorzuca nowe ciekawostki i elementy, które świetnie uzupełniają układankę. Mogłoby się wydawać, że w literaturze fantasy mieliśmy już wszystko, co tylko możliwe. Tymczasem, autor sięga po rozwiązania, które nie należą do oczywistych, ale w jakiś sposób nie można zaprzeczyć ich sensowności.
Bardzo podoba mi się sposób, w jaki autor opisuje emocje bohaterów - są bardzo prawdziwe i ludzkie, dzięki czemu możemy je zrozumieć i niejako postawić się na miejscu danej postaci. Doznanie pewnego rodzaju wypełnienia układanki odpowiednimi kawałkami potęguje dodatkowo klimat opisywanych miejsc - sceny toczące się w lesie pachną mchem, wilgocią i igliwiem, natomiast przy tych dziejących się w miastach niemal fizycznie odczuwa się ścisk gawiedzi oraz słyszy rozmowy mieszkańców przy codziennych zajęciach.
Okładka jest utrzymana w podobnej konwencji do poprzedniej - ukazanie głównego bohatera w środku dynamicznej akcji zapowiada jazdę bez trzymanki. Oczywiście mamy tu również ilustracje Leszka Woźniaka, które idealnie wpasowują się w nastrój powieści, podkręcają nasze wyobrażenia na temat danego wydarzenia i, rzecz jasna, upiększają wydanie. Na temat korekty ponownie się nie wypowiem ze względu na lekturę bardzo wczesnego egzemplarza przedpremierowego.
Jeśli tak jak ja kochacie Benka, to nie możecie nie sięgnąć po tę książkę. Obiecuję, że na kartach tej powieści czeka na Was naprawdę wiele niesamowitych przygód!
Ines de Castro
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz