wtorek, 17 kwietnia 2018

Recenzja #140 - Ostania wola - Testament - Remigiusz Mróz


James Bond ma licencję na zabijanie, a my na kłamanie. Tylko dla niepoznaki nazywamy ją dyplomem ukończenia studiów prawniczych.




Opis fabuły


Chyłka próbuje pozbierać się po traumatycznych przeżyciach oraz wyciągnąć Oryńskiego z bagna, w jakim się znalazł. Jej plany krzyżuje jednak pojawiająca się na horyzoncie nowa sprawa - ginekolog prowadzący niegdyś ciążę prawniczki potrzebuje pomocy. Jedna z jego pacjentek zapisała mu w testamencie cały swój majątek, w tym nieruchomość, gdzie lekarz znajduje zwłoki. Kilka dni później Rafał Krantz jest podejrzany o morderstwo i postanawia wykorzystać swoje znajomości, by przekonać Chyłkę do reprezentowania go...


Ciąża jest jak awans w pracy. Nigdy nie wiesz, ile razy trzeba dać dupy, żeby doszła do skutku.

Opinia


Nikt nie ma pojęcia jak długo i niecierpliwie wyczekiwałam najnowszego tomu przygód Joanny Chyłki. Zwłaszcza, że mogłam cieszyć się egzemplarzem Testamentu dostarczonym mi do recenzji przez wspaniałą księgarnię livro.pl. Pozycję otrzymałam w paczce razem z genialną torbą z logo tego sklepu, z której korzystam i noszę z dumą. Podekscytowana zaczęłam czytać to, na co tyle czekałam i nagle... się zatrzymałam! Choroba, przestój czytelniczy i książki z właściwie każdego innego możliwego gatunku skutecznie odciągnęły mnie od lektury... Na szczęście, ponowna choroba sprawiła, że wzięłam Testament do ręki i w ciągu kilku godzin przeczytałam pozostałe mi 300 stron. Dlaczego tak długo z tym zwlekałam?!
Wydarzenia tego tomu mają miejsce bezpośrednio po tych z Oskarżenia, więc bohaterowie znajdują się w sytuacji co najmniej nieciekawej. Trzecioosobowy narrator ponownie pokazuje liczne oblicza postaci i prawniczego świata, a czytelnik daje się mu zwodzić niczym w transie. Tak jak zawsze, nic nie jest takie, jak się zdaje, ale o tym bohaterowie i my, obserwatorzy wszystkich zdarzeń, przekonujemy się dopiero na końcu. Mimo to, podczas lektury nie umiałam pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak, inaczej niż zwykle...



Los - ani autor - nie oszczędza głównych bohaterów, rzucając im kolejne kłody pod nogi. Na szczęście Chyłka pozostaje Chyłką, nieważne, jak zniszczoną, podłamaną czy zdesperowaną, i za wszelką cenę zawsze chce zbudować z nich schody. W Testamencie jej cięte riposty i trudny (dla większości osób) w obyciu charakter jeszcze bardziej dają się we znaki, by rozbawić czytelnika i wzbudzić w nim jeszcze większą sympatię do nietypowej prawniczki, chociaż z tego, co wiem niektórzy poczuli już przesyt jeśli chodzi o sarkastyczne docinki Joanny. Nie zmienia to jednak faktu, że ja nadal ją uwielbiam i szanuję za silną wolę, niezależność i spryt, ponieważ to właśnie te cechy zdawały się u niej dominować w tym tomie. Oryński także nie próżnował i mimo że kiedyś mógł wydawać się ciapowaty i irytujący, teraz jest zupełnie innym mężczyzną. Dojrzał do podejmowania pewnych decyzji i działań, dzięki czemu nie jest kulą u nogi, ale staje się dobrym pomocnikiem i przyjacielem. Niestety, ponownie zabrakło mi tutaj wizerunku Kormaka, który przewijał się jedynie w rozmowach i narracji. Trzeba było jednak umniejszyć jego rolę ze względu na rozbudowaną kreację dwóch bardzo ważnych postaci: Rafała Krantza i Williama McVay'a. Ten pierwszy budzi wiele wątpliwości, zarówno u czytelnika, jak i u swojej obrończyni. W pewnym momencie Oryński zdaje sobie sprawę, jak bardzo ten przypadek różni się od innych, którymi się zajmowali - od psychopatów, dziwaków i wyrzutków społecznych. I podejrzewam, że właśnie to stanowiło jeden z elementów, który odstawał od reguły i schematu pozostałych części. Młodego McVay'a nie poznajemy właściwie ze strony osobistej, jego wykreowanie opiera się głównie na znaczącej roli, jaką odgrywa w powieści. Ten Brytyjczyk może jeszcze dużo namieszać i niejednokrotnie zmienić plany głównych bohaterów, jestem tego pewna.


Często zastanawiam się, czy Mróz naprawdę nie lubi swoich postaci i czytelników - ostatnie strony powieści ponownie zwalają z nóg i widać, że autor nie zamierza stosować żadnej taryfy ulgowej w stosunku do Chyłki i Zordona. Mam tylko nadzieję, że nie przesadzi, a moja ukochana prawniczka nie przeje mi się w pewnym momencie... Autor sięga po zupełnie inną dziedzinę prawa niż dotychczas, to znaczy prawo spadkowe. Jak się okazuje, znajduje się w nim o wiele więcej kruczków prawnych i niuansów niż można było się spodziewać po tak, pozornie łatwej, gałęzi prawa. Mróz wkłada w usta bohaterów wiele ciekawostek związanych nie tylko z dziedziczeniem, ale także skomplikowanym procesem reprywatyzacji. Właśnie to stanowiło prawdopodobnie kolejny obcy mi czynnik, który zaważył na odłożeniu lektury na czas choroby. Teraz jednak, gdy kończyłam powieść, każdy wątek tych zdarzeń wydał mi się niezwykle interesujący i dosłownie chłonęłam wiedzę zdobywaną przez bohaterów. Mimo że ten temat był mi zupełnie obcy, nagle przestał wydawać się aż taki straszny, a okazał wręcz logiczny i dość sympatyczny jako temat rozważań czy śledztwa. Już od kilku tomów autor wyraźnie zaznacza powiązania z poprzednimi częściami, tak jest i tym razem. Czytanie tego cyklu w innej kolejności naprawdę nie ma dla mnie sensu, ponieważ tak można sobie tylko odjąć przyjemności z lektury...


Mróz ponownie posługuje się fachowym, prawniczym słownictwem, które jest jednak zrozumiałe dla kompletnego laika w tej dziedzinie. Dodatkowo autor używa utartych już zwrotów i aluzji, wywołujących uśmiech na twarzy każdego fana Chyłki i Zordona.
Czwarta Strona wyraźnie dba o promocję jednego ze swoich najlepszych i najbardziej dochodowych autorów - teraz do każdej jego książki dołączane są zakładki (Filio, ucz się!), a jakość redakcji, korekty i okładki jest utrzymana na nieustannie wysokim poziomie. Jeśli mam być szczera, to rozpływam się, widząc te przepiękne, opasłe tomiszcza (na które już zaraz nie będzie miejsca...) na półkach, zwłaszcza po przeznaczeniu na Chyłkę honorowego miejsca, gdzie może być wyeksponowana w całej swej świetności.


Testament jest kolejną dobrą kontynuacją, która udowodniła mi, że Mróz nadal może mnie czymś zaskoczyć. Jest to oczywiście kwestia gustu, ale ja chyba już na zawsze pozostanę oczarowana jego stylem, bogatymi kreacjami bohaterów i nietypowymi pomysłami na intrygi kryminalne oraz wielowątkowością powieści. Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję księgarni Livro, a książkę w bardzo przystępnej cenie możecie u nich kupić TUTAJ.
Ines de Castro

4 komentarze :

  1. Mam problem z Mrozem. O Chyłce czytałam tylko pierwszą część i strasznie mi się podobała, ale... Ale w autorze widać ogromną fascynację stanami lat 80 i 90, co przekładając na nasze realia wychodzi czasem komicznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Porzuciłam tę serię na "Immunitecie". Nie wiem czy wrócę ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo lubię książki Mroza :) seria z Chyłką naprawdę przypadła mi do gustu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Niestety z książki na książkę Mróz jest coraz bardziej przewidywalny i wiadomo, że sponiewiera swoich bohaterów jak tylko się da. Lubię serię o Chyłce, jednak coś się popsuło w tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.