środa, 6 grudnia 2017

Spotkanie z Alkiem Rogozińskim w Empiku w Katowicach

W sobotę, 7 października 2017 miałam ogromną przyjemność uczestniczyć w spotkaniu z Alkiem Rogozińskim. Odbyło się ono o godzinie 16:00 z okazji premiery jego najnowszej książki - Lustereczko powiedz przecie. Miejsce na spotkanie udostępnił Empik w Silesia City Center, gdzie pojechałam z mamą zaopatrzona w dwie części serii o Róży Krull i zbiór opowiadań Księgarenka przy ulicy Wiśniowej. Po raz pierwszy zabrałam też specjalnie wydrukowane na tę okazję wizytówki mojego bloga. Na początku wszyscy otrzymali upieczone ciasteczka - jedne, zwyczajne, były troszkę przypalone, ale za to babeczki z jabłkiem - pierwsza klasa! 


Spotkanie prowadził Adam Szaja z portalu Smak książki i udało mu się pobić rekord pytań zadanych Alkowi (było ich chyba 8). Około 50-osobowa publiczność również zrobiła swoje, bo padło zwyczajowe 9 pytań od fanów (w tym jedno od mojej kochanej mamusi). Alek okazał się bardzo sympatyczną osobą z poczuciem humoru (co w jego przypadku, księcia komedii kryminalnej, jest koniecznością). Jest także straszną gadułą, ale pozostaje w tym uroczy na swój własny sposób. Wśród poruszanych w trakcie rozmowy tematów znalazła się miedzy innymi współpraca autora z Magdaleną Witkiewicz, portal storytel.pl, dalsze losy Róży Krull, życie pisarza oraz jak powstała Księgarenka przy ulicy Wiśniowej. Niestety, nie obyło się bez gafy - autor pomylił Katowice z Poznaniem i z zażenowania schował się za stół, przy którym było prowadzone spotkanie. Myślę jednak, że fani wybaczyli mu tę pomyłkę, bo na Alka naprawdę nie można się gniewać! 

  

Po ponad godzinie rozmów w dość kameralnym i luźnym gronie, nadszedł czas na autografy i zdjęcia. Alek przywiózł śliczną pieczątkę ze swoim zacnym tytułem, którą każdy mógł sobie przybić w książce (ja z zaaferowania 2 razy zrobiłam to do góry nogami, ale za trzecim razem wyszło już poprawnie 😂). Udało mi się poznać z Alkiem jako jednej z pierwszej, pisarz każdemu poświęcił czas na indywidualne zapoznanie i chwilę rozmowy. Wszyscy otrzymali też spersonalizowane dedykacje, co jest chyba cechą charakterystyczną Rogozińskiego. Wręczyłam mu wizytówkę mojego bloga i okazało się, że kojarzy mnie z Instagrama, bo przed spotkaniem kilkakrotnie oznaczyłam go w relacji. Porozmawialiśmy też o ustawie dotyczącej ujednolicenia cen książek i tym, ile zarabiają pisarze na swoich dziełach (jest to tak niewielka kwota, że nie będę nawet pisać ile, bo i tak nie uwierzycie). Na końcu zrobiliśmy sobie obowiązkowe selfie, a ja z bananem na twarzy wróciłam do domu.
  

Przyznaję, że organizacja spotkania była bardzo dobra - każdy miał krzesełko i widział pisarza. Tłumów, jak wspominałam, nie było, co nadało spotkaniu kameralny charakter. Oczywiście w Empiku można było kupić powieści Rogozińskiego (szkoda tylko, że bez żadnej dodatkowej zniżki). Było to moje pierwsze "nietargowe" spotkanie autorskie i przyznaję, że bardzo mi się podobało. Alek okazał się naprawdę cudownym, zabawnym człowiekiem, z którym można rozmawiać godzinami. Na pewno jeszcze nie raz się z nim spotkam, a z jego twórczością na pewno się zaprzyjaźnię.
Ines de Castro


  

sobota, 2 grudnia 2017

Spotkanie z Dmitrym Glukhovskym w Empiku w Katowicach

25.11.2017 pojechałam z tatą do Katowic, gdzie w domu towarowym Supersam miało odbyć się spotkanie z jednym z najwybitniejszych rosyjskich pisarzy młodego pokolenia - Dmitrijem Glukhovskym. Spotkanie o godzinie 18.00 organizowało wydawnictwo Insignis z okazji premiery najnowszej książki autora - Tekst (zapowiedź książki i spotkań mogliście zobaczyć TU). Prawie spóźniliśmy się na spotkanie ze względu na problem z parkingiem (czemu w Supersamie nie ma parkingu?!) - zaparkowaliśmy w Galerii Katowickiej i potem prawie biegliśmy do Supersama. Gdy tylko wyjechaliśmy na 1 piętro, okazało się, że spotkanie nie jest w Empiku, ale we wnęce w korytarzu - ilość ludzi była zastraszająca! Około 300 osób siedziało i stało w oczekiwaniu na autora takich bestsellerów jak Metro 2033, 2034, 2035 czy Futu.re. Zupełnym przypadkiem udało mi się spotkać moją dobrą koleżankę z podstawówki, co już było miłym akcentem na początku wydarzenia. Niestety, musieliśmy się rozdzielić, bo ochroniarz wygonił część osób na tyły, ale na szczęście wepchnęłam się między siedzących a ścianę, dzięki czemu coś widziałam. Dmitry trochę się spóźnił, ze względu na problemy z dojazdem oraz opóźnienie we Wrocławiu, gdzie rano też miał spotkanie autorskie. 


Rozmowę z pisarzem przeprowadzał Adam Szaja, znany mi już ze spotkania z Alkiem Rogozińskim. Była też tłumaczka z rosyjskiego na polski (bo Glukhovsky chciał udowodnić, że jest prawdziwym Russian writer), która niestety okazała się największą klapą spotkania. Na szczęście, Dmitry, widząc nasze niepocieszone miny, szybko przeszedł na angielski i spotkanie do końca zostało poprowadzone właśnie w tym języku. Rozmowa skupiła się na najnowszej premierze (Polska jest pierwszym krajem, w którym przetłumaczony Tekst został wydany). Nie rozmawialiśmy tylko o treści książki, autor zagłębił się w psychologiczny aspekt tej powieści oraz zwrócił uwagę na rolę smartfonów w każdym życiu, co stanowi tematykę Tekstu. Pytania od fanów dotyczyły jednak głównie Metra, gdyż jest to najbardziej znane "dziecko" Dmitrija. 


Po jakiejś godzince spędzonej w okropnej duchocie i gorącu (bo nikt nie włączył klimatyzacji!) nadszedł czas na autografy i zdjęcia. Najpierw ruszyły osoby siedzące, rzędami, czego skrupulatnie pilnował pracownik wydawnictwa. Wszystko było zorganizowane tak, by kolejka była niewielka i dochodziło do niej po kilka osób. Otrzymaliśmy też karteczki, na których można było zapisać swoje imię, by autor mógł zadedykować książkę tej osobie. Po około godzinnym oczekiwaniu udało mi się dotrzeć do Dmitrija i onieśmielona zapomniałam o owej karteczce z imieniem, ponieważ skupiam się na powiedzeniu dzień dobry po rosyjsku. Na szczęście autor zrozumiał moje przejęcie i w ramach docenienia moich niewielkich zdolności lingwistycznych zadedykował mi książki, pisząc cyrylicą. Szkoda mi tylko, że ma on tak mało wyrafinowany podpis, wyglądający jak pętelka. Ale cóż, wszystkiego mieć nie można. Po krótkiej rozmowie zrobiliśmy sobie zdjęcie i przytuliliśmy się (bo czemu nie?). Wdzięczna tacie oraz pisarzowi za poświęcenie mi chwili, wróciłam do domu z szerokim uśmiechem na twarzy.


Spotkanie nie było zbyt wyrafinowane, jeśli chodzi o organizację. Zdecydowanie wolę bardziej kameralne rozmowy z autorami, a tutaj poczułam się trochę jak na Targach Książki w Krakowie. Myślę też, że lokalizacja nie była odpowiednia ze względu na wspomniany wcześniej brak parkingu w Supersamie oraz brak wentylacji. Tłumaczka również się nie popisała, ale muszę przyznać, że czytelnicy byli traktowani fair i zadbano o to, abyśmy nie musieli stać w kilkudziesięciometrowej kolejce. Całe spotkanie oceniam jednak na plus, ponieważ większość niedociągnięć wynikła bardziej z winy placówki niż organizatorów (proszono o klimatyzację, a nikt chyba nie spodziewał się takich tłumów). Uważam, że była to dość ciekawa przygoda i na pewno chciałabym się jeszcze spotkać z Dmitrijem, ale raczej nie w takim ścisku.
Ines de Castro

sobota, 18 listopada 2017

Zapowiedź: Murder Park - Jonas Winner

Murder Park − nowy thriller Jonasa Winnera, obecnego na zagranicznych listach bestsellerów − to mroczny thriller, w wyrafinowany sposób grający z klasyką gatunku. Autor, znany polskim czytelnikom z bestsellerowej książki Cela powraca z nową historią.  Sprytnie żagluje znanymi motywami, mając w zanadrzu niejedną niespodziankę. Nikt nie odgadnie jak się zakończy upiorny weekend na wyspie. 
Na Zodiac Island − samotnej kamienistej wyspie u wybrzeży Stanów Zjednoczonych − wiele lat temu mieścił się park rozrywki, którego motywem przewodnim były znaki zodiaku. Rodziny spędzały tu czas na karuzelach, strzelnicy i w tunelu strachu. Wszystko to kończy się, gdy na wyspie giną trzy kobiety. Zabójca, Jeff Bohner, zostaje zatrzymany i skazany, a park zostaje zamknięty.
Po latach, kiedy zbrodnie przechodzą do historii, prywatny inwestor postanawia wskrzesić Zodiac Island. Murder Park − nowy tematyczny park − ma być swoistym skansenem słynnych zabójców, których brutalne morderstwa wstrząsnęły światem. Przed oficjalnym otwarciem upiornego miasteczka do wybrzeży wyspy dopływa statek z dwunastką gości, zaproszonych tu na specjalny promocyjny weekend. Są wśród nich przedstawiciele mediów, ale też osoby, które pamiętają wyspę z dawnych czasów. 
Odpływa ostatni prom, następny ma przybyć dopiero za trzy dni. Następuje załamanie pogody, urywa się łączność i… ginie jedno z nich. Mordercą musi być ktoś z zaproszonych gości lub organizatorów. Chyba, że zabójca przybył na wyspę wcześniej i czekał w ukryciu na przybycie promu… Odżywają pogłoski, że dwadzieścia lat temu pojmano i skazano niewłaściwego człowieka, a prawdziwy zbrodniarz wciąż jest na wolności. A wraz z pogłoskami kiełkuje strach, że to dopiero początek krwawej serii.


*okładka robi piorunujące wrażenie!*

„Murder Park” to z jednej strony klasyczny whodunnit, w którym zagadka zamkniętego pokoju rozciąga się na surową, skalistą wysepkę chłostaną wiatrem i falami oceanu, z drugiej zaś szybki thriller, w którym dzieje się dużo i szybko, a kolejne wolty i zwroty akcji sprawiają, że nie wiadomo, co jest prawdą, a co iluzją. Tu nic nie jest tym, czym się wydaje, a każda z dwunastu osób, które poznajemy w dokumentalnych zapisach wywiadów – samych w sobie będących mistrzowskimi psychologicznymi portretami – kryje w sobie zagadkę. Mordercą może być każdy. Jonas Winner jest mistrzem kamuflażu i fałszywych tropów, pełnymi garściami czerpie ze znanych filmowych i powieściowych motywów, żongluje nimi i kreuje nową jakość – a czytelnik zyskuje dodatkową frajdę, rozpoznając klasyczne wątki, aluzje i podteksty. Mocna, mroczna rzecz – odrobinę zakręcona i mająca w zanadrzu niejedną niespodziankę.
Książka ukaże się nakładem wydawnictwa Initium 30 listopada.
*recenzji tej książki nie będzie na blogu, bo nie przepadam za thrillerami psychologicznymi, ale uważam, że warto o niej wspomnieć, jako potencjalnej lekturze dla Was*
Ines de Castro

piątek, 17 listopada 2017

Zapowiedź: Tekst - Dmitry Glukhovsky

Już 22 listopada Tekst – najnowsza książka Dmitrija Glukhovsky’ego
Trafiający do księgarń 22 listopada Tekst jest pierwszą powieścią realistyczną Dmitrija Glukhovsky’ego, autora bestsellerów Metro 2033/2034/2035, Futu.re i Czas zmierzchu oraz zbioru opowiadań Witajcie w Rosji. To proza na styku thrillera, kryminału, noir i dramatu.
Polska jest pierwszym krajem na świecie, w którym ukazuje się przekład tej powieści.
W najnowszej książce Glukhovsky sięga po motywy typowe dla klasyków literatury rosyjskiej, przenosząc je do współczesności i reinterpretując w na wskroś nowoczesny sposób. Bezsensowna zemsta i niemożliwa miłość. Wina. Niesprawiedliwa kara. Konflikt bohaterów zmagających się ze standardami moralnymi i etycznymi w społeczeństwie wyznającym kult przetrwania najsilniejszych. Odebrałeś mi przyszłość? Ja zabiorę ci twoją.



A wszystko to w czasach, gdy smartfon stał się kopią zapasową duszy. Backupem życia. Pamięcią masową dla najżywszych wspomnień. To w nim zapisujesz swoje uśmiechnięte selfie i nim nagrywasz chwile szczęścia. W skrzynce odbiorczej trzymasz e-maile od matki i całą biznesową korespondencję, kulisy twojej pracy. Historia przeglądarek to wyczerpująca lista twoich aktualnych zainteresowań. A SMS-y i wiadomości w komunikatorach to twoje miłosne wyznania, pożegnania, kłótnie przy rozstaniach, zdjęcia pokus i świadectwa grzechów, łzy, pretensje i żale.
Takie czasy. Obrazy. I tekst. Smartfon to ty. Ktoś, kto zdobędzie twój telefon, może łatwo stać się tobą. Twoi najbliżsi i znajomi nawet nie zauważą niczego podejrzanego. A kiedy w końcu się spostrzegą, będzie już za późno. Dla nich i dla ciebie.
Z okazji premiery autor odwiedzi Polskę i spotka się z czytelnikami w aż 9 miastach. Serdecznie zapraszamy! Wstęp oczywiście wolny.
Harmonogram spotkań:



Z kim się widzę w Katowicach?
Ines de Castro
*recenzja tej powieści oraz Czasu zmierzchu niedługo na blogu, może nawet przed spotkaniem*

niedziela, 12 listopada 2017

3. Śląskie Targi Książki

11 listopada 2017 wybrałam się z mamą do Katowic, by wziąć udział w trzeciej edycji Śląskich Targów Książki, organizowanych w dniach 10-12.11.2017. Po szaleństwie w Krakowie, postanowiłam, że te targi będą wydarzeniem spokojnym, typowo relaksującym. Jak w poprzednim roku, wstęp był darmowy, a ludzi nie było zbyt wielu. Mimo że jedną z największych gwiazd okazała się prawdopodobnie Katarzyna Bonda, ja przyjechałam dla spotkania z Fantastycznych Kobiet Hardą Hordą. Nim jednak ono nastąpiło, udało mi się zakupić książkę History is all you left me Adama Silvery, do której przeczytania przymierzam się dość długo. Niestety, na czytanie po angielsku muszę poświęcać o wiele więcej czasu niż po polsku, więc większość książek w oryginale zostawiam sobie na wakacje. 


W związku z zapasem wolnego czasu, postanowiłyśmy odwiedzić stoisko, na którym można było nabyć książkę KOMBI - Słodkiego miłego życia - historia prawdziwa wraz z autografem autora i jednego z muzyków zespołu będącego przedmiotem tej biografii - Sławomira Łosowskiego. Mama skorzystała z tej niecodziennej możliwości a ja przy okazji zrobiłam jej urocze zdjęcie z muzykiem.


Następnie udałam się po autograf do Agnieszki Hałas, która jest jedną z członkiń wspomnianej wyżej grupy. Należy do niej także Aneta Jadowska, ale jej podpisy miałam okazję zdobyć na targach w Krakowie. Wbrew oczekiwaniom, kolejka była niewielka, a pani Hałas poświęcała każdemu tyle czasu, ile ten ktoś potrzebował. Nie mogłam się oczywiście powstrzymać przez wręczeniem jej wizytówki bloga oraz zrobieniem sobie z nią zdjęcia. Autorka okazała się bardzo sympatyczną, ale jednocześnie tajemniczą osobą. Na podstawie przeczytanego początku Dwóch kart mogę stwierdzić, że bardzo pasuje mi do pisarki fantasy i w jakiś magiczny sposób widać, że to właśnie ona napisała tę mroczną historię.



Po autografach i krążeniu po stoiskach, wolnym krokiem poszłyśmy już do Forum 1, by wziąć udział z przedstawicielkami Hardej Hordy. Tego dnia były to: Aneta Jadowska, Agnieszka Hałas, Anna Hrycyszyn oraz Magdalena Kubasiewicz. Autorki wzbudziły we mnie dość różnorodne uczucia, odpowiadały na pytania o to, czy mężczyźni piszą lepiej, jak wygląda ich proces twórczy, a także opowiedziały różne anegdoty ze swojej przeszłości. Dotknęły również tematu pisarzy dyslektyków, swoich najnowszych premier i tego, jak w ogóle powstała Fantastycznych Kobiet Harda Horda. Najwięcej na każdy temat mówiła Aneta Jadowska, swoim lekkim i przyjemnym stylem, ponieważ na sali było chyba najwięcej jej fanów. Agnieszka Hałas otworzyła się bardzo przed nami i podziwiam ją za to, że potrafiła opowiedzieć o niektórych sprawach. W dodatku bardzo ładnie i poprawnie się wysławiała (a to wcale nie jest częste wśród pisarzy), co obie z mamą doceniłyśmy. 


Po zakończonym spotkaniu, wróciłyśmy do domu - zrelaksowane i wypoczęte. Właśnie to jest zaletą targów w Katowicach - są przystosowane do mniejszej ilości osób, ale mają miejsca do siedzenia, kącik dla dzieci oraz przyjemną atmosferę, w której miło spędza się czas.
Ines de Castro

niedziela, 29 października 2017

Konkurs #1 - Dance, Sing, Love

Cześć!
Przygotowałam dla Was konkurs w związku z otrzymaniem dodatkowego egzemplarza książki Dance, Sing, Love od wydawnictwa Editio. Przed wzięciem udziału w konkursie proszę Was o zapoznanie się z regulaminem.

Regulamin konkursu
1. Organizatorem konkursu jest blog Świat Książkoholiczek.
2. Nagrodą główną w konkursie jest egzemplarz bezpłatny (oznaczony pieczątką) powieści Dance, Sing, Love z autografem autorki.
3. Fundatorem nagrody głównej jest wydawnictwo Editio.
4. Konkurs trwa od 29.10.2017 do 05.11.2017, do końca dnia.
5. Aby wziąć udział w konkursie należy zgłosić się w komentarzu pod postem konkursowym według wzoru i udzielić odpowiedzi na pytanie.
6. Zwycięzca zostanie wyłoniony drogą losowania i otrzyma informację o wygranej mailem. Wyniki pojawią się też na Instagramie oraz fanpage bloga.
7. Zwycięzca ma 3 dni od ogłoszenia wyników na podanie adresu do wysyłki. Jeśli tego nie zrobi, zostanie wyłoniony kolejny zwycięzca.
8. Koszty wysyłki ponosi organizator konkursu.
9. Aby otrzymać dodatkowe losy, należy:
Polubić na stałe stronę Świat Książkoholiczek na Facebooku
Zaobserwować na stałe Instagrama magnificent_lpsoldier
Obserwować bloga Świat Książkoholiczek
*osoby, które obserwują/lubią którąś z wymienionych rzeczy tylko czasowo, na konkurs, zostaną zdyskwalifikowane przy kolejnym konkursie*
10. Model zgłaszania się i pytanie konkursowe
Pytanie: Co jest Twoją największą pasją i dlaczego? (maksimum 5 zdań)
Model zgłaszania się:

Zgłaszam się!
Adres email:
Odpowiedź na pytanie:
Obserwuję bloga jako:
Obserwuję Instagrama jako:
Lubię stronę na Facebooku jako:
Za całkowicie wypełniony powyżej model, uczestnik otrzymuje 4 losy (zgłoszenie się, obserwacja bloga, obserwacja Instagrama, polubienie na Facebooku.


Powodzenia!
Ines de Castro

Spojrzenie na scenę #2 - Cholonek

Tym postem chciałabym zacząć nowy dział na blogu, który poświęcony będzie przedstawieniom teatralnym. Mam zamiar częściej odwiedzać teatry, głównie w ramach wycieczek szkolnych, więc uważam, że mogę podzielić się z Wami moimi przemyśleniami na temat występów. Zapraszam!

26 października pojechałam z klasą do Katowic, by w Teatrze Korez zobaczyć przedstawienie zatytułowane Cholonek, którego reżyserem jest Robert Talarczyk. Jest to oczywiście inscenizacja powieści Janosha Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny. Teatr Korez jest małym teatrem, jest tam jednak przytulnie i kameralnie. Mieliśmy dostęp do szatni, a przedstawienie zostało wystawione w niewielkiej sali. Z tego, co widziałam, to niektóre osoby musiały siedzieć na schodach, bo zabrakło dla nich krzesełek. Jest to lekkie niedopatrzenie ze strony organizatorów - powinni sprzedać tyle biletów, ile jest miejsc, a nie więcej, by takie sytuacje się nie zdarzały.
Przed rozpoczęciem występu, Mirosław Neinert, aktor grający Świętka, opowiedział co nie co o Janoshu i jego książce, która stała się podstawą tego spektaklu. A później ruszyła "karuzela śmiechu". Akcja toczy się na Śląsku, w jednym z familoków, gdzie rodzina Świątków dyskutuje o wydaniu córek za mąż. I tak oto Michcia wychodzi za Cholonka, a 29.02 po posmarowaniu stóp kremem Nivea (który jest dobry na wszystko) rodzi im się bajtel, mały Adolf. Tekla natomiast zostaje wydana za specjalistę od lewatywy, z którego umiejętności skorzystała także pani Świątkowa. Po tym, jak prawie cała widownia płakała ze śmiechu, spektakl wszedł w neutralną fazę, która w momencie rozpoczęcia wojny przeistoczyła się w tragedię. Aktorom znakomicie udało się zagrać na emocjach widzów, nie pamiętam, kiedy targały mną tak sprzeczne uczucia w tak krótkim czasie.


Aktorzy posługiwali się gwarą śląską, ale osoby nieznające jej również zrozumiały, o co chodziło w danej scenie. Dzięki temu zarówno Ślązacy, jak i "gorole" mogą czerpać maksimum przyjemności z oglądania przedstawienia. Główny element scenografii stanowił ogromny kredens, a także stół, krzesła, kołyska i drobniejsze akcesoria. Nie było ich zbyt dużo, ale i tak znakomicie oddawały one klimat dawnego Śląska - niedopasowane krzesła i taborety, mała ilość naczyń i sztućców... Wszystko to idealnie złożyło się na pełnowymiarowy obraz życia w familokach. Aktorzy wykazali się dużym profesjonalizmem, nie wchodzili w interakcje z publicznością, tylko grali swoje. Żyli tym spektaklem, genialnie wczuwali się w rolę. Jedynym zakłóceniem było głośne "o jeez" z widowni, przez co Grażyna Bułka (aktorka grająca Świętkową) wybuchnęła gromkim śmiechem. Na szczęście wszystko to udało się obrócić w element spektaklu i wyjść z niekomfortowej sytuacji obronną ręką. Oprócz zbyt małej ilości krzesełek dla publiczności, wszystko było naprawdę dobrze zorganizowane. Nie pomyślałabym, że w takiej małej, kameralnej sali można odegrać pełnowymiarowe przedstawienie, dostarczając widzom ogromnych wrażeń. Muszę się jednak "doczepić" do projektora - siedząc na drugim końcu sali niestety nie widziałam wyświetlanych dodatkowych opisów.


Podsumowując, pragnę wszystkich zaprosić na ten spektakl, bo uwierzcie mi, że warto. Naprawdę nie dziwię się, że Cholonek już od 2004 roku bawi polską i międzynarodową publiczność, a Janosh wzruszył się, oglądając to przedstawienie. Dodam również, że prawdopodobnie można gdzieś znaleźć nagrany ten spektakl, gdyż aktorzy wystawiali go dla teatru telewizji. Ja na pewno jeszcze kiedyś zobaczę Cholonka, nie ważne czy na żywo, czy w internecie!
Ines de Castro
PS Pamiętajcie, z niczego nie ma nic!

sobota, 28 października 2017

21. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie

28 października 2017 roku wybrałam się z tatą do Krakowa, by uczestniczyć w Targach Książki. Przygotowałam się do nich, zabierając ze sobą ogromną walizkę z powieściami, która okazała się pomocna w torowaniu drogi. Niestety, całość imprezy przypominała jeden ogromny spęd bydła...
Na Targi dotarliśmy jeszcze przed oficjalnym startem, ale nie okazało się to zbytnio pomocne w uniknięciu choć części kolejek. Weszliśmy bez problemu, jako blogerowi udało mi się zdobyć wcześniej bezpłatną wejściówkę. 
Od razu ruszyłam w stronę sali, gdzie miało się odbyć spotkanie z E.E.Schmittem. Tłumy były ogromne, a przed wejściem ciągnęła się kolejka, która została ustawiona także w sali. Na staniu tam spędziłam około 3 godziny (poznałam za to przemiłą panią, która doradziła mi trochę w wyborze studiów), przez co przepadły mi kolejne spotkania, na których w zdobywaniu autografów wyręczył mnie tata. Udał się on do Jacka Łukawskiego (autografy na książkach: Krew i stal oraz Grom i Szkwał) oraz Kasi Haner (podpisała ona trylogię o Morfeuszu), do której potem udało mi się dobiec i zrobić z nią zdjęcie. 

  

  


Co do Schmitta... nie wiem, dlaczego to wszystko tak długo trwało. Ja spędziłam z pisarzem około 2 minut, w ciągu których wypowiedziałam może 2 zdania. Okazało się także, że autor nie mówi po angielsku i potrzebny był tłumacz, którego obecność na szczęście zagwarantowało wydawnictwo. W dodatku autorowi nie można było robić zdjęć, o czym dowiedziałam się po zrobieniu poniższego. Schmitt podpisał mi (po francusku) Noc ognia, a ja pognałam na stoisko Helionu. 

 

Tam zrobiłam sobie już wspomnianą wcześniej fotkę z K.N.Haner oraz porozmawiałam z Laylą Wheldon, która podpisała dwa egzemplarze pierwszego tomu Dance, Sing, Love

 

 

Po zapakowaniu podpisanych książek do walizki, rozdzieliłam się z tatą i poszłam na stoisko Filii, gdzie zakupiłam Większość bezwzględną oraz Art&Soul i stanęłam w uroczej kolejeczce do Alka Rogozińskiego i Magdy Witkiewicz, którzy promowali swoją wspólną książkę, czyli Pudełko z marzeniami (które kupił mi tata, bo na targach było dostępne przedpremierowo w niewielkiej liczbie egzemplarzy). Okazało się, że Alek mnie nie pamięta, ale w związku z tym, że go na tym przyłapałam, napisał mi uroczę dedykację i teraz już mnie kojarzy.

 

 

Następnie udałam się na stoisko Gandalfa, gdzie książki podpisywał Andrzej Pilipiuk. Udało mi się być tam dość wcześnie, jeszcze przed autorem, więc kolejka nie była długa. Pisarz okazał się bardzo osobliwym człowiekiem, a moją opinię na temat jego twórczości być może poznacie w 2018 lub 2019 - mam zamiar przeczytać podpisany przez niego egzemplarz Wilczego leża.

 

Kolejną osobą na mojej liście spotkań był Jakub Ćwiek na stoisku SQN. Wcześniej kupiłam tam Grimm City. Bestie i dzięki temu mogłam zdobyć w niej autograf autora. Dedykacja, w formie kwiatuszka była odpowiedzią na moją prośbę o coś ładnego.


 

Następnie pognałam szybko do Melissy Darwood, która miała odłożony dla mnie egzemplarz Luonto oraz 2 cudowne, drewniane zakładki. Wszystko zostało podpisane, a ja spędziłam z autorką kilka bardzo miłych chwil.

  

Gdyby było mi mało SQN, wróciłam tam na sesję autografową Anety Jadowskiej oraz ilustratorki jej książek, Magdy Babińskiej. I ojej, jak ja kocham te podpisy w Akuszerze bogów! Było tam naprawdę uroczo i sympatycznie, a okazało się, że Aneta kojarzy mojego bloga.

 

Następnie udałam się na stanowisko Filii, gdzie książki podpisywała B.C.Cherry i przyznaję, że było to jedno z najlepszych spotkań. Autorka okazała się bardzo ciepłą i serdeczną osobą, a ja na spokojnie mogłam sobie z nią porozmawiać po angielsku (w tym wypadku tłumacza nie było, przez co osoby nieznające języka miały trochę trudności). Podpisała ona wcześniej kupiony przeze mnie egzemplarz Art&Soul, który mam zamiar przeczytać w przyszłoroczne wakacje.

 

W końcu ruszyłam pod salę Wiedeń A, pod którą rozpętało się coś czego nigdy nie zapomnę. W sali siedział Remigiusz Mróz, a kolejka ciągnęła się przez prawie całą długość EXPO. Po 2 godzinach stania, okazało się że można wnosić maksymalnie 2 książki... A ja w walizce miałam ich 20. Myślałam, że umrę ze wstydu i złości, gdy ludzie patrzyli na mnie jak na potłuczoną, gdy próbowałam to wszystko upchnąć. Dzięki tacie miałam całkiem niezłą pozycję w ogonku, ale i tak staliśmy tam w sumie 3 lub 4 godziny. W kolejce poznałam przemiłą Anię, również mrozoholiczkę, z którą czas mijał trochę szybciej. Gdy w końcu dotarłam do mojego ulubionego autora, dałam mu do podpisu 3 książki: Inwigilację, Oskarżenie oraz W cieniu prawa, które miało być prezentem dla mojej cioci (która, jak się okazało, nazywa się tak samo jak mama Remigiusza; zapomniałam o zrobieniu zdjęcia autografu). Po ostatnim zdjęciu z autorem mogłam w końcu wrócić do domu, zmęczona, lecz usatysfakcjonowana jak rzadko kiedy.

  

Ludzie na Targach Książki w Krakowie to istne szaleństwo. Jest ich mnóstwo i zachowują się tak, jak tego doświadczyłam - niektórzy blogerzy roszczą sobie prawo do bycia pierwszymi w kolejce, nie obywa się też bez przepychanek. To, co się tam działo stanowiło idealny materiał na mój amatorski reportaż, który napisałam. Gdy ktoś jednak zapyta mnie, czy jeszcze wybiorę się do Krakowa, odpowiem: tak. Dla mniejszej ilości autorów, z mniejszą ilością książek. Wiem teraz, co to znaczy targowe szaleństwo i zobaczymy co za rok zaoferuje Kraków.
W międzyczasie odebrałam też kilka egzemplarzy recenzenckich i oczywiście wydałam fortunę na nowe książki i torby, wszystkie zdobycze możecie zobaczyć poniżej.


  

*mimo że na targach rozdałam mnóstwo wizytówek w związku ze spotkaniami z autorami i wydawcami, nie przyniosło to żadnego efektu, jeśli chodzi o nowe współprace. Przyznaję jednak, że jestem dumna ze swojej marki i nadal będę dumnie reprezentowała swojego bloga. Czy to z wizytówkami, czy z czymś innym.
Ines de Castro
Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.