poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Recenzja #166 - Władca fraktali - Fraktalny książę - Hannu Rajaniemi

Opis fabuły

Jean nadal próbuje odzyskać swoje wspomnienia. Znajdują się one w pudełku Schrodingera, tak jak jego wolność. Tracąc logikę i zdrowy rozsądek musi je otworzyć. Niestety, w tym samym czasie statek Mieli zostaje zaatakowany i wszystkim brakuje czasu. Jean musi sobie więc radzić nie tylko z wrogiem, ale także uciekającymi sekundami, których nie ma ani on, ani żadna z jego wersji. Na Ziemi, w mieście Szybkich dwie siostry próbują pogodzić wymagania ojca z własnymi marzeniami  i planem rewolucji. Jedna z nich, kochanka dżinnów, zostaje przedstawiona tajemniczemu Sumanguru, któremu ma towarzyszyć w wędrówce przez miasto i wypełnieniu jego misji.


Opinia

Fraktalny książę to już drugi tom trylogii o Jeanie le Flambeur. Autor zakłada, że czytelnik zaznajomił się z poprzednią częścią i bez zbędnych ceregieli opisuje dalsze przygody złodzieja i jego towarzyszki. Miałam nadzieję, że po lekturze poprzedniego tomu  zagłębienie się świat wykreowany przez autora przyjdzie mi o wiele łatwiej. Niestety, przeliczyłam się.
Akcja znowu została podzielona na dwa wątki. Jeden z nich stanowi bezpośrednią kontynuację losów Jeana i Mieli. Drugi zaś dotyczy dwóch sióstr mieszkających na Ziemi. Zastosowano tutaj dobrze nam znany z poprzedniej części chwyt, mianowicie to złodziej opowiada nam swoją historię a pozostałe wątki  przedstawiono w narracji trzecioosobowej. Możemy dzięki temu lepiej poznać nowo wprowadzonych bohaterów, ich myśli i uczucia.


Odnoszę wrażeniem że Jean prawie nie zmieni. Stał się tylko może bardziej ambitny, ale oprócz tego nie zauważyłam, żeby wyniósł coś z poprzednich doświadczeń. Jego relacje z Mieli nadal są napięte, a ja nie dziwię się, że dziewczyna mu nie ufa. Jean za wszelką cenę chcę odzyskać swoje wspomnienia i zrobi wszystko, by osiągnąć swój cel. Z kolei Mieli sprawia wrażenie przygaszonej, jakby straciła zapał do wykonania powierzonej jej misji. Nowo poznana przez nas bohaterka to młoda mieszkanka Ziemi, marzycielka, która musi sprostać wymaganiom rodziny. Jej relacje z ojcem i siostrą pozostaje napięte, a ich wszystkich przygniata ciężar przeszłości, związany ze śmiercią matki. Tawaddud zmaga się z niepochlebną opinią mieszkańców Sirr oraz licznymi tajemnicami, w których posiadanie wchodzi. W tym tomie autor skupił się na doświadczeniach z przeszłości bohaterów oraz zależnościami między ich kolejnymi wersjami. Pokazuje tutaj ładunek emocjonalny postaci i głębiej wchodzi w relacje między nimi.


Na początku nie zorientowałam się, że Sirr znajduje się na Ziemi. Później okazało się jednak, że jest to magiczne miejsce przepełnione duchem opowieści tysiąca i jednej nocy, które mają tutaj ogromne znaczenie. Losy mieszkańców miasta Szybkich stanowiły miłą odskocznię od historii Jeana, która była naładowana trudną fizyczną terminologią. Poczynania głównej bohaterki ciekawiły mnie początkowo o wiele bardziej, niż złodziej i jego towarzyszka. Autor bardzo długo czekał z rozwinięciem akcji i doprowadzeniem czytelnika do punktu kulminacyjnego. Ten zabieg mogliśmy obserwować już w poprzednim tomie. Najważniejsze wydarzenia rozgrywają się na ostatnich 50 stronach powieści i wtedy czyta się to bardzo szybko i przyjemnie co stanowi pewnego rodzaju wynagrodzenie męczącej lektury, przepełnionej naukowymi pojęciami. Autor wprowadza różne nawiązania do współczesnych naukowców i fizyków, tak jakby chciał pokazać Ziemia dalej jest Ziemią i wcale aż tak dużo się w niej nie zmieniło. Wątek dotyczący dżinnów wprowadza tutaj bardzo ciekawy i magiczny klimat, którego wcześniej mogło nam brakować. Stanowi on bardzo dobrą przeciwwagę dla trudnej i wymagającej części powieści dotyczącej złodzieja. Na uznanie zasługuje także bardzo ciekawy zwrot akcji związany z Sumanguru. Od razu przypomniał mi on o powieści Piąta pora roku. Świat, w którym żyją bohaterowie jest bardzo dobrze skonstruowany, mimo że czasem jeszcze pozostaje dla mnie niezrozumiały. Najmniej jasne tego wszystkiego są dla mnie początek i koniec książki. Ten drugi obiecuję niesamowite wrażenia w tonie trzecim i mam nadzieję, że po jego lekturze wszystko będzie dla mnie klarowne.


Autor ponownie nie bawi się w konwenanse dotyczące przedstawienia czytelnikowi świata i tłumaczenia niektórych pojęć. Skupia się bardzo mocno na zawiązaniu akcji i doprowadzeniu nas do najważniejszego momentu w całej książce. O wiele łatwiej było mi wyobrazić sobie i zrozumieć świat Tawaddud, pomimo tego że był on dla mnie zupełnie nowy. Ta powieść jest pełna kontrastów ponieważ obok wywodów na temat pudełka Schrodingera  mamy bardzo lekkie i przyjemne dialogi a także wspomniane już opowieści które czyta się na pewno z wielkim zainteresowaniem.
Okładka ponownie zachwyca i przyciąga wzrok, po części zapowiadając to, jak skomplikowane są losy bohaterów. Bardzo ładnie komponuje się z pozostałymi tomami.  Żałuję tylko, że nigdzie nie zawarto oznaczenia dotyczącego kolejności tomów. Jeśli chodzi o redakcję i korektę, to znalazłam tylko jeden niewielki błąd, polegający na zapisaniu imienia Mieli z małej litery. Oprócz tego, MAG jak zwykle nie zawodzi czytelnika, dostarczając mu ogromną dawkę twardego, ciężkiego science fiction, które na pewno pokochają wszyscy miłośnicy gatunku.
Polecam tę książkę wszystkim lubiącym wyzwania czytelnicze, tym, którzy nie boją się próbować nowych rzeczy w literaturze oraz osobom, które już zdążyły polubić bohaterów z pierwszej części.
Ines de Castro

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.