poniedziałek, 18 marca 2019

Recenzja #235 - List miłosny - Do dziewczyn, które czuły zbyt wiele - Brittainy C. Cherry & Kandi Steiner

Nie walcz o jego uwagę. Nie na tym polega miłość.
W styczniu na księgarnianych półkach pojawiło się coś nowego, coś, co koniecznie musiałam mieć. Rzeczona nowość to Do dziewczyn, które czuły zbyt wiele - dla polskich czytelników to obietnica niezapomnianych wrażeń i emocji, a dla mnie gatunek, po który zwykle nie sięgam. Jest to tomik poezji miłosnej, zbiór wierszy opowiadających o uczuciach, stracie, bólu i uniesieniach autorstwa dwóch niesamowitych kobiet. Stali odwiedzający mojego bloga wiedzą, że nigdy jeszcze nie pojawiła się tu podobna recenzja i przyznam, że niezbyt wiem, od czego zacząć. Ta pozycja jest tak wspaniała i pełna emocji, że to chyba właśnie na nich się skupię w moim wpisie.


Tematyką zamieszczonych tu wierszy jest miłość. Nie są to jednak hymny pochwalne na cześć wspaniałych mężczyzn, którzy biorą w ramiona, kochają bezgranicznie i bezwarunkowo. Ten tomik stanowi apel do wszystkich kobiet: nie jesteście same, Wasze ciągle krwawiące rany i stare blizny nie są powodem do wstydu, ponieważ są częścią Was. Autorki to rozumieją. Wiedzą, jak to jest być kochaną i porzuconą, nieakceptowaną, tłamszoną. Swoim emocjom dają upust w poezji, a reszta świata ma możliwość zrobić to samo poprzez lekturę ich wierszy. 


Ktoś, komu wydaje się, że niecałe 200 stron liryki, często utworów na zaledwie kilka linijek, to malutka książeczka na jedno posiedzenie może się poważnie zdziwić. Każdy utwór uderza w nasze słabe strony, bolesne wspomnienia i sama nierzadko odniosłam wrażenie, jakby ktoś napisał dany wiersz specjalnie dla mnie. Trzymając w dłoniach ten niezwykły list miłosny Do dziewczyn, które czuły zbyt wiele możemy poczuć się wyjątkowo, zrozumiane i docenione. Kiedy ktoś pisze list specjalnie dla nas, do nas, mamy świadomość, że poświęcił nam swój czas i myśli. Podobnie jest w przypadku tego tomiku. Jest to bowiem list od kobiet dla kobiet - aby były silniejsze, bardziej odporne na rany i straty. 
Nie mam zbyt dużego doświadczenia ze współczesną poezją, ale wiem, że wiersz nie zawsze musi się rymować, by przekazać niesamowitą wartość. Czasem wystarczy przypadkowy zlepek słów, który da się przeczytać na wiele sposobów. Innym razem w roli poezji sprawdza się kilka zdań, jakby żywcem wyjętych z umysłu osoby piszącej. Każdy z nich ma w sobie coś niezwykłego, a czytelnik może je dowolnie interpretować - takie jego prawo. Bardzo podobało mi się obserwowanie stylu autorek, ponieważ bardzo się one od siebie różnią. Brittainy preferuje krótsze wiersze, zawierające w sobie miliony niewypowiedzianych myśli. Kandi daje sobie natomiast sposobność popłynięcia, wyrażenia siebie i wylania swoich przemyśleń oraz żali na papier.


Postanowiłam krótko omówić kilka wierszy, które spodobały mi się chyba najbardziej. Niektóre z nich stanowiłyby wspaniałe motto życiowe, a inne pocieszenie w trudnych chwilach. Do tego drugiego rodzaju można zaliczyć na pewno Scars - Blizny, czyli utwór, który pokrywa się z moją filozofią życiową. Nie spotkałam się jeszcze z jej podobnym ujęciem, a na pewno nie tak ładnym. Mimo że wiersz nie ma typowej formy strof czy wersów, to jest chyba jednym z moich ulubionych. Podobnie sytuacja ma się z wierszem Time - Czas, będącym ciekawym podejściem do tytułowego zagadnienia. Mimo jego, w moim mniemaniu, depresyjnego charakteru, każdy może odnieść go indywidualnie do siebie i pozwolić mu wpłynąć na swoje podejście do życia codziennego. Kolejnym utworem, który przykuł moją uwagę jest Go - Idź, ze względu na jego ciekawą budowę, widoczną lepiej w języku angielskim (po polsku trochę nam coś zgrzyta pod koniec). Każdy wers można tu potraktować jako osobną część, a innym razem odebrać wszystkie wersy jako całość. Ostatnim już wierszem, któremu chcę poświęcić chwilkę w tym wpisie jest Chase - Pogoń. Te dwie linijki (zacytowane przeze mnie na początku wpisu) stanowią apel, wezwanie i zawierają sobie to, o czym każda kobieta dobrze wie. Są jednak napisane z taką mocą, że nagle uderzają nas bez litości i skłaniają do refleksji nad naszym postępowaniem w miłości.


Filia pokusiła się o wydanie dwujęzyczne i nie wiem, czy nie strzelili sobie tym w kolano. Osoby w miarę dobrze posługujące się angielskim są bowiem w stanie zauważyć pewne niedociągnięcia, jeśli chodzi o tłumaczenie. Wiem, że nie można wszystkiego przełożyć dosłownie, ale czasami pojawiające się różnice byłe zbyt duże, bym mogła przejść obok nich bez grymasu niezadowolenia. Po raz kolejny potwierdziło się to, o czym pisałam już przy okazji innej książki, czyli to, ile tracą tłumaczone pozycje. Przy porównaniu z oryginałem tłumaczone wiersze wypadały bardzo blado, nie niosły ze sobą aż takiego ładunku emocjonalnego. Jednakże, inną rzeczą, którą muszę wspomnieć, tym razem jako zaletę, jest przepiękne wydanie. Ma ono w sobie coś ekskluzywnego i kobiecego. Twarda oprawa i dodatkowo piękne ilustracje towarzyszące niektórym wierszom - miód na moje serce!
Polecam tę pozycję wszystkim czytelniczkom szukającym zrozumienia. Miłośnikom poezji oraz całkowitym początkującym w czytaniu liryki.
Ines de Castro

2 komentarze :

  1. Ja raczej się nie skuszę :)
    Jednak nie moje klimaty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zachęciłaś mnie.... Jak dostanę w pracy jakąś premię na Wielkanoc to chyba kupię...

    OdpowiedzUsuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.