W sobotę 20.02.2021 miałam przyjemność porozmawiać online z Pawłem Kopijerem, nowym i silnym nazwiskiem na polskiej scenie powieści fantasy, autorem książek Mrok we krwi oraz Czempion Semaela. Spotkanie było transmitowane na żywo na naszych fanpage'ach na Facebooku, ale postanowiłam również zebrać pytanie i odpowiedzi w "skondensowanej" formie pisemnej. Zapraszam do lektury.
Świat Książkoholiczek: Dzień dobry Pawle.
Paweł Kopijer: Dzień dobry.
ŚK: Żyjemy w bardzo dziwnym świecie, w trudnym dla nas czasie, dlatego chciałam zapytać jak się czujesz. Czy wszystko u Ciebie w porządku?
PK: Czuję się relatywnie dobrze, staram się czuć dobrze. Mam dużo pracy, co podtrzymuje mnie na duchu. Przechodzę jednak dość trudny okres, moja mama jest w szpitalu z powodu COVID-19, ale wiemy, że takie sytuacje mają miejsce. Co mogę powiedzieć... to chyba dotyczy wielu Polaków, że mają członków rodziny w gorszym stanie zdrowotnym.
ŚK: Mam nadzieję, że mama szybko wróci do zdrowia.
PK: Ja również mam taką nadzieję.
ŚK: Przejdźmy jednak do książek, ponieważ to będzie nasz główny temat. Zacznijmy może od tego, że gdybyśmy wyszukali Twoje nazwisko w Internecie, okazałoby się, że pierwsze pisarskie doświadczenia masz już za sobą, ponieważ jesteś autorem podręczników dotyczących zarządzania szkoleniami. Jak pisarska rzeczywistość i warsztat oraz Twój sposób pracy różnią się przy dwóch tak odmiennych typach publikacji, jakimi są publikacje naukowe oraz powieści fantasy?
PK: Różnią się bardzo fundamentalnie i zasadniczo. Jeśli chodzi o poradniki biznesowe, to to, co jest na rynku, jest dostępne, ale w tej chwili skupiam się na pisaniu beletrystycznym i na razie nie mam zamiaru pisać więcej publikacji naukowych. Pisanie pierwszej książki biznesowej wyglądało mniej więcej tak, że były wakacje, zrobiłem sobie urlop na pisanie i tak jak 1 sierpnia zasiadłem przed komputerem, tak 30 wstałem i wysłałem tekst do redakcji. Natomiast przy pisaniu beletrystyki, warsztat, który jest potrzebny do tworzenia nowego świata, planowania i budowania całej fabuły to zupełnie inny proces. Jest to o wiele większe wyzwanie, mózg musi się przestawić i pracować zupełnie inaczej; jest więcej wymiarów pracy twórczej i jest to na pewno trudniejsze, ale sprawia również dużo, dużo większą radochę.
ŚK: Rozumiem... wobec tego skupmy się już na Twoich powieściach, ponieważ jeśli się je czyta, można stwierdzić, że różnią się od tego, co jest szeroko dostępne na rynku fantastyki. Kiedy czytamy dużo książek z jednego gatunku, możemy zauważyć pewne schematy, którymi posługują się autorzy. Idealnym przykładem jest nieśmiertelny wręcz schemat znany chociażby z Władcy pierścieni Tolkiena, gdzie niepozorny wybraniec musi wypełnić misję ratującą świat, a pomaga mu w tym drużyna jego kompanów. Czy w czasach, gdy tak dużo osób pisze książki, trudno jest wpaść na coś wyjątkowego? Czy zdarzają Ci się momenty zwątpienia, kiedy myślisz sobie: "gdzieś już to czytałem, trzeba to zmienić"?
PK: Zacznę może od tego, że naprawdę uważasz, że coś jest inaczej? Że to są inne książki? Wydawało mi się, że są one bardzo mainstreamowe. Czytam Wiedźmina, przechodzę do Dwuświata i mam ten sam klimat. Ale rozumiem że w Twojej opinii jest różnica, tak?
ŚK: Tak, zdecydowanie jest różnica, i to dość duża.
PK: Ale w tym archetypie, o którym mówisz? Czy w formie? Gdzie widzisz różnicę?
ŚK: Po pierwsze schemat wybrańca jest widoczny głównie w pierwszej części, jeśli chodzi o Wineę, która ma misję do wypełnienia i towarzyszy, który jej w tym pomagają. Natomiast wątek Norana jest zupełnie inny i w pewnym sensie nieoczywiście fantastyczny. To znaczy, nie mamy jednego, brzydko mówiąc, złola, który zagraża całemu światu i nie mamy również tylko jednej osoby, która mogłaby tego złola pokonać. Po drugie, jest też różnica w formie. Zazwyczaj, gdy czytamy książkę z różnych perspektyw, a akcja toczy się w różnych miejscach, to jest jeden rozdział poświęcony jednej postaci, drugi innej i tak dalej. U Ciebie części poświęcone poszczególnym bohaterom są bardzo rozległe i na początku miałam problem żeby się do tego przyzwyczaić.
PK: Miałaś taką trochę schizofrenię czytelniczą?
ŚK: Można tak powiedzieć. Podczas lektury czekałam na coś innego, po czym okazywało się, że wątek Winei jest w pewnym momencie zamknięty i co się z nią dalej dzieje, dowiemy się dopiero w kolejnym tomie.
PK: Tak, przez wszystkie książki właściwie te wątki się przeplatają, od czasu do czasu są też wstawki ze strony zupełnie innych bohaterów drugoplanowych, które tworzą tę całą układankę. Jest mi bardzo miło że tak odbierasz tę książkę, że ona nie do końca wpisuje się w ten utarty, zwykły schemat, że trochę różni się też formą i że nie jest sztampowa. Jeśli chodzi o Twoje pytanie, czy ja myślę o tej oryginalności, to na dobrą sprawę, z tyłu głowy człowiek zawsze odnosi się do książek, które są fundamentem, tak zwanych kanonów, które wszyscy znają i kochają. Ja też je znam i niewątpliwie nie chciałbym robić kalki czy kopii. Ja piszę swoją własną książkę i nie chcę nawiązywać ani się odnosić, ale pewnie i tak mój mózg podświadomie czerpie trochę z tych schematów. Jednakże, mój proces przebiega tak, że ja się skupiam na tym, co chcę napisać; nie mam przestrzeni myślenia, czy to jest podobne, czy to jest niepodobne. Kiedy to już powstaje, patrzę wstecz i zastanawiam się, czy nie ma gdzieś plagiatu. Nie mam w sobie imperatywu bycia oryginalnym. Ja sam zdecydowałem, że chcę pisać książki typowe, bo sam lubię takie czytać i mi to nie przeszkadza, że piszę w pewnych utartych schematach. Gdybyś dała mi książkę, mówiąc że jest to prawie Wiedźmin lub prawe Tolkien, to ja i tak to przeczytam, ponieważ podobał mi się pierwowzór, więc z chęcią przeczytam drugą, trzecią i kolejną odsłonę. Po prostu lubię ten schemat i nie przeszkadza mi, że ktoś napisał coś podobnego. Wręcz przeciwnie, jest to dla mnie plus, bo ja lubię i chcę czytać takie książki, bo one i tak zawsze będą się trochę różnić. Może jestem nudny i jestem tradycjonalistą, ale lubię czytać ten schemat. Gdy człowiek odcina się od porównań i myślenia o innych książkach, to to, co tworzy jest jednorazowe i wyjątkowe. Okazuje się, że są jakieś różnice. Często czytelnicy mówią mi, że moje książki są inne, że to coś nowego w starym stylu, takie neofantasy. I myślę, że mój sposób podejścia do tematu pcha mnie w stronę tworzenia starych, dobrych klasyków, ale na miarę współczesnych czasów. Nie mam potrzeby bycia oryginalnym, ale moje książki zawsze będą moje własne. Oczywiście, nigdy nie chciałbym też napisać czegoś dokładnie takiego samego jak już istnieje. Nie wiem, jak Ty to odbierasz, ale ja w swoich książkach zawsze staram się pisać z pewnym realizmem, a to co piszę było w jakiś sposób nieprzewidywalne. Zdarza się nawet, że pewne wydarzenia i rozwiązania fabularne zaskakują mnie samego. Nie wiem, na ile Ty próbowałaś wybiegać myślami i domyślić się, co będzie dalej. Na ile oceniasz nieprzewidywalność tej fabuły?
ŚK: Pozwolę sobie wrócić jeszcze do tego schematu, ponieważ to absolutnie nie jest tak, że go nie lubię, ponieważ takie książki też czytam i w ogóle mi to nie przeszkadza. To, co powiedziałeś o realizmie uświadomiło mi także, to co czyni dla mnie różnicę w Twoich książkach. Jeżeli chodzi o przewidywalność, to mam to do siebie, że próbuję domyślić się, co będzie dalej. Przyznam, że w niektórych przypadkach byłam dość blisko, wiedziałam, że pewni bohaterowie będą ze sobą powiązani, ale nie wiedziałam w jaki dokładnie sposób.
PK: Czyli było kilka rzeczy, które Cię zaskoczyły.
ŚK: Tak, zdecydowanie. Również rola niektórych postaci oraz samo to, skąd się wywodzą i dlaczego znajdują się w takim, a nie innym miejscu w fabule - odkrywanie tego było naprawdę interesujące. Chciałam zapytać Cię także o Twój sposób pracy. Z tego, co zauważyłam pisarze dzielą się na takie dwie grupy: jedni ustalają sobie plan działania i piszą według niego. Natomiast drudzy pozwalają bohaterom przejąć kierunek, w którym zmierza historia. I tu oczywiście pytanie do Ciebie: czy Ty możesz zaliczyć się do którejś z tych grup, czy może pracujesz w jeszcze inny sposób?
PK: Myślę, że jestem pisarzem pierwszej kategorii, cenię sobie porządek, przygotowuję sobie ramę fabularną. Jest to jednak pewnego rodzaju hybryda, bo żeby tworzyć fabułę na całe trylogię muszę mieć taką ramę. Tworzę sobie "spis treści" - kamienie milowe, na początku wymyślam zakończenie, żeby wiedzieć, dokąd zmierzam, a książka nie szła całkowicie swoim życiem i nie zrobiła się z niej książka kucharska lub romans zamiast fantasy. Nie ma takiej frywolności, ale w środku, kiedy wypełniam fabułę scenami, daję sobie dość sporo przestrzeni, by to się jakoś urodziło. Kiedy wychodzę na spacer, by wymyślić kolejne sceny nie mam żadnego planu oprócz tej ramy. W środku jest czysta kreacja: nie wiem, co wymyślę, ale godzinę później już wiem co napisać. Te elementy żyją więc swoim życiem i myślę, że na tym właśnie polega kreatywność w twórczości - do głowy mogą przyjść mega dziwne pomysły, których wcześniej się nie planowało, ale muszą one się mieścić w pewnych ramach fabularnych i konsekwencji.
ŚK: Skoro Twoi bohaterowie dostają od Ciebie chociaż odrobinkę swobody, to pojawia się moje kolejne pytanie. Którego bohatera z Twoich powieści chciałbyś spotkać i co byś mu wtedy powiedział? Może byś mu wygarnął pewne decyzje? Albo pochwalił za wartości, którymi się kieruje?
PK: Nie mam chyba potrzeb mentalnych wycieczek spotykania moich bohaterów, ponieważ oni są moi. Ja jestem lalkarzem, który nimi zarządza i nie mają oni aż takiej swobody. Czuję się trochę ich właścicielem i nie daję im tak daleko idącej personifikacji. Ale skoro o tym wspominasz, to miałem kiedyś pomysł, żeby zorganizować wywiady z moimi bohaterami. Tak jak czasami dziennikarze zadają pytania np. więźniom, którzy siedzą w ciemności i mają zmieniony głos, tak ja chciałem zrobić wywiad z Noranem, Gromirem i zadać im podchwytliwe pytania dotyczące ich rozterek lub dylematów. Mógłbym się wtedy rozdwoić i pomyśleć, że mój bohater jest odrębną osobą i jak bym z nim porozmawiał o sprawy dotyczące fabuły i motywacji. Mógłbym też zapytać o elementy, których nie ma w książkach, bo ja wiem, że one tam są, ale czytelnik ich nie zna, ponieważ widzi jedynie ich efekt fabularny.
ŚK: Myślę, że byłby to niezwykle ciekawy dodatek do całej serii. Powiedziałeś o tych marionetkach, laleczkach, którymi sterujesz... Czy wobec tego jest jakaś laleczka, bohater, którego określiłbyś, jako najbliższego Twojemu sercu? Czy ktoś ma w sobie najwięcej z Ciebie lub z osób z Twojego otoczenia?
PK: Zawsze mam problem z takim pytaniem, ponieważ szczera odpowiedź jest taka, że nie mam większych związków z żadnym bohaterem. Wiem że niektórzy autorzy wchodzą w mocne emocjonalne związki z postaciami, które kreują. Ja mimo wszystko mam odrębność, a to powoduje, że patrzę na moje postaci jak na karty postaci na stole. Są bohaterowie pierwszo- i drugoplanowi, ale nie mam czegoś takiego, że tego bardziej kocham, a tego mniej lubię, a temu bym nagadał. Nie mam z nimi takich relacji.
ŚK: Oczekiwaną odpowiedzią było chyba stwierdzenie, że najbliżej Ci do Norana... Ale jestem w stanie zrozumieć, że się odcinasz i tworzysz ich od zera, bez żadnych powiązań personalnych. Jest jeszcze coś, o co chcę Cię zapytać, na co zwróciłam uwagę dopiero przy Twoich książkach, a mianowicie, są to miasta.
PK: Jest! Coś, na co zwrócono uwagę po raz pierwszy przy moich książkach!
ŚK: Miasta, które są utworzone w Dwuświecie i odgrywają największe role, czyli Lwieszno, Kronogród i Tryborg, są dla mnie brudne, pełne zepsucia, tajemnic, mrocznych sekretów i porachunków między mieszkańcami. Ciekawi mnie bardzo jak wygląda proces tworzenia takiego miasta od podstaw. Czy wzorujesz się na obecnie istniejących miastach lub takich, które kiedyś istniały? A może po prostu puszczasz wodze fantazji?
PK: Tak właściwie to jest to pewien miks. Przyznaję się, że wzoruję się na konkretnych miastach. Dużo podróżowałem po świecie i mając to zamiłowanie do rodzenia, zawsze ciągnęło mnie do takich miast jak na przykład Toledo, które jest jednym wielkim zamkiem. Innym razem w Anglii miałem okazję pojechać do Yorku, więc pojechałem zobaczyć zamek w Yorku, usiąść w knajpce obok starej rzeźni czy więzienia. Nie żebym miał zacięcie historyczne, nie jestem ani Turystą, ani historiolubem. Historia nigdy nie była moją domeną. Wielu pisarzy to ludzie, którzy studiowali historię albo się nią interesują. Ja taki nie jestem, ale nie jestem także kompletnym ignorantem w tych tematach, więc troszkę korzystam z wizerunków miast realnych oraz miast stworzonych w innych fantastycznych wizjach - np. filmach, bo tam to miasto widać, a obraz to zawsze troszkę więcej niż opis. Moje miasta tworzę też trochę na zasadzie jakiegoś klimatu. W książkach operuję pewnymi szczegółami. Lwieszno jest budowane z żółtego kamienia, to miasto południowe, ciepłe, później zachodzi słońce, jest gorąco. To takie miasto, jakie można zobaczyć w Syrii lub Izraelu. Jest bardziej eklektyczne, kolorowe. Gdy przenosimy się do Kronogrodu, czujemy klimat tajemnicy z dawnych czasów. Kamień jest biały lub szary, ale brudny, więc robi się czarny - jest dużo czarnych budynków. Także cywilizacyjnie Kronogród jest mniej rozwinięty, jest błoto, dechy, bardziej tak jak w średniowieczu. Znam trochę realia średniowieczne, więc czuję się zobowiązany, by tworzyć fantasy, które trzymałoby się życia w tamtych czasach. Czerpię więc z różnych źródeł, mieszam w garnku, posypuję fantazją dosypuję kreatywności, kulam i jest miasto.
ŚK: Jeśli chodzi o fantastykę, to w nurcie dark fantasy miasta są bardzo rozbudowane i czytając Twoje książki miałam wrażenie, że te opisy miast są takie, jak w dark fantasy z najwyższej półki, więc mieszanie, posypywanie i kulanie naprawdę daje radę. Nie mogłabym Cię też nie zapytać o to, jaką rolę Ty pełniłbyś w Dwuświecie. Po której stronie byś się opowiedział? Do którego plemienia byś należał? Zawsze gdy czytam fantasy wyobrażam sobie, w którym miejscu tego świata bym się ulokowała. Tutaj na przykład myślę, że byłabym Szarim o fioletowej magii. I dlatego tak bardzo ciekawi mnie gdzie Ty, jako twórca Dwuświata byś się w nim umiejscowił.
PK: Nigdy o tym nie myślałem, ale biorąc pod uwagę to, jakim jestem człowiekiem, to myślę, że chyba byłbym Bruneirą. I nie dlatego, że chciałbym być kobietą! Dobrze mi w moim męskim ciele. Chodzi o rolę, jaką odgrywa w Śnieżnym Azylu. Ona jest z boku, jest u siebie, jest odizolowana, ma wszystko w nosie, ale jednak nie do końca. Jako odizolowana cieszy się niezależnością, nikt nie przychodzi do niej nieproszony, ale z drugiej strony mając pewną władzę, swobodę i intelekt, nie może pozostać całkowicie bierna. Bruneira taka właśnie jest: "Niby nie chcę mieszać się w losy Dwuświata, ale w sumie ciekawe co się stanie gdybym przestawiła te dwa pionki". Byłbym właśnie takim Jokerem, który nie opowiada się po żadnej ze stron. I tu mam pytanie do Ciebie. Czy Ty, czytając te książki, masz poczucie, że realizuję tu archetyp sił dobra i sił zła, które ze sobą walczą i dobro musi wygrać? Czy uważasz, że te kolory są jasno zdefiniowane i widać, że są przeciwko sobie? Jak to odbierasz?
ŚK: Na pewno wszyscy bohaterowie mówią, że są te dwie strony i dobro powinno wygrać ze złem. I ja, jako czytelniczka, z jednej strony wiem, że też powinnam tak uważać, ale z drugiej czasami mam wątpliwości, widząc zachowania bohaterów, którzy teoretycznie są po stronie dobrych, ale zachowują się jakby byli po stronie złych. Okazuje się że nie wszystko jest jasne i klarowne, nic nie jest czarno-białe. Dodatkowo, jesteśmy w świecie, w którym jest Światło i jest Mrok, i to pokazuje, że te dwie strony są w stanie ze sobą funkcjonować i dopiero później ktoś postanawia coś zmienić na większą skalę. Jeśli chodzi o wygraną dobra nad złem, to dla mnie nie jest to takie konieczne i oczywiste, bo skoro przez tyle czasu Światło żyło z Mrokiem, to być może dalej jest to możliwe.
PK: Lejesz miód na moje skołatane serce, bo ja miałem właśnie taki zamysł. Pojawiła się tutaj moja lekka wredność, żeby wpuścić czytelnika w maliny, dać mu się odnaleźć w znanym i oswojonym nurcie, a potem podłożyć mu nogę i pokazać, że wcale nie musi tak być. Mnie się podoba równowaga. Ten świat oraz motywacje bohaterów są tak budowane. To, co ja promuję to nie jest ani Światło, ani Mrok, tylko równowaga między nimi. Zawsze będą razem, zawsze będą w niestabilnej równowadze, bo jedno będzie próbowało przeważyć drugie. To jest taka chwiejna równowaga i ważne jest, by te zachwiania były małe. Czytelnik nie powinien tego wiedzieć, ale ja troszkę tego tam przemycam. Ja się nie opowiadam po stronie dobra, ani po stronie zła, a za korelacją między nimi. Noran jest takim wyraźnym sygnałem. Wydawałoby się, że jest po stronie dobra, ale jest zabójcą, skażonym mrokiem z traumą z dzieciństwa. I pasowałoby, żeby on się w końcu wkurzył i wszystkich pozabijał. Ale czytelnik i tak z nim trzyma i chciałby, żeby Noran jednak czasem upiekł ciasteczka na Święta. Do końca chcę trzymać w tajemnicy to, po której stronie się opowie, bo on nie jest ani dobry, ani zły. Tak samo jak my.
ŚK: Jeśli chodzi o Norana to mam wrażenie, że jest on najbardziej specyficzną postacią, jeśli chodzi o odbiór przez czytelnika. Ja też niejednokrotnie myślałam: powinnam go nie lubić. Powinnam go nie lubić, bo jest zabójcą, skażonym przez mrok i po prostu nie. Ale ma coś chłopak w sobie, że mimo wszystko ja go jednak lubię. On budzi bardzo dużo emocji. Myślę że zachowanie tej chwiejnej równowagi jest tu widoczne i bardzo dobrze Ci wychodzi. Chciałam też zapytać, jeśli chodzi o samo tworzenie książki i istnienie na rynku wydawniczym, o okładki. Jak wygląda proces ich tworzenia?
PK: Ja jestem self publisherem, więc sam ponoszę koszty wydania i wchodzi w to między innymi okładka. Mam swojego ulubionego grafika, Tomka Rygera. Lubię jego styl, lubię jak pracuje i bardzo dobrze się z nim dogaduję. Zazwyczaj definiuję potrzebę na poziomie ogólnej koncepcji, a Tomek to przerabia. Zostawiam mu jednak dość dużo swobody i on samodzielnie kreuje pewną propozycję i zazwyczaj się na nią zgadzam, a później pracujemy jedynie nad pewnymi detalami. Jest rzetelny, pedantyczny i wiem, że zawsze zadba o szczegóły. Jestem bardzo zadowolony z tych prac, Tomek jest też autorem okładki na grę planszową i jestem nią zachwycony.
ŚK: Skoro już wspominasz o grze, to czy możesz powiedzieć, jak wygląda praca nad takim projektem? No i oczywiście muszę wiedzieć coś więcej o tym, kiedy gra będzie dostępna oraz o pozostałych okołoksiążkowych gadżetach.
PK: Plan jest taki, że w maju/czerwcu ukaże się typowa, pudełkowa gra planszowa. Będzie to bazująca na Dwuświecie gra fantasy adventure. W tej chwili mamy przygotowany prototyp elektroniczny i prowadzone są rozgrywki testowe online. Można pograć na zasadzie demo na specjalnie przygotowanej w tym celu platformie. Dzięki temu dowiadujemy się co jest dobre, a co należy poprawić. W marcu ruszają prace graficzne, a dostałem informację również o tym, że gotowy jest już proces technologiczny produkcji niskonakładowej taniej, czyli pudełka itp. A 10.05 lub 10.06, bo 10 to dobry dzień, spróbujemy odpalić na portalu crowdfundingowym przedsprzedaż gry. Będą tam różne poziomy zaangażowania, gra wyjdzie w formie podstawowej, a także w edycji "premium", do której będą dołączone np. figurki, które niestety bardzo podrażają proces produkcji gry. Później dostępne będą różne dodatki i karty, gra będzie poszerzana. Uchylę jednak rąbka tajemnicy i zdradzę, że w przyszłym roku ukaże się także gra karciana z uniwersum Dwuświata. Za dwa tygodnie w moim sklepie będą dostępne również koszulki z grafikami.
ŚK: To wszystko zapowiada się naprawdę genialnie i aż zacieram rączki na te wszystkie cudowności. Ale, to były plany gadżetowe, a ja nie mogę nie zapytać o to, co dalej z Dwuświatem? Opis Twoich książek sugeruje, że kolejne powieści z tego uniwersum powstaną. Ja na przykład jestem bardzo ciekawa tego, co działo się przed wydarzeniami opisanymi w Mroku we krwi.
PK: Staram się wygenerować się w jednym uniwersum dużo różnych serii książek, ale to nie będzie jedyne uniwersum, w którym chciałbym tworzyć. Jak w wakacje zamknę Trylogię Mitrys, to zabiorę się za pisanie drugiej serii, która będzie kontynuacją. Prawdopodobnie też będzie to trylogia, ale z nowym bohaterem głównym. Oczywiście obecni bohaterowie też będą się tam przewijać. Marzy mi się, żeby te książki powstały szybciej niż dotychczasowe, ale to wynika z różnych czynników. Mam nadzieję, że ten rok będzie przełomowy, a wtedy istnieje prawdopodobieństwo, że w tym roku będzie pierwszy tom nowej serii, a w kolejnym uda się ją zamknąć. Zaraz po tej serii będzie coś bardziej dla Ciebie, ponieważ wyjdzie prequel o roboczym tytule Wojny bogów i to już będzie dwuksiąg. Chcę tam pokazać czasy, kiedy cały ten świat i jego realia się kształtowały, będzie oczywiście inny klimat oraz więcej high fantasy: bogowie, magia i potwory.
ŚK: Wszyscy czekamy więc na te dwie książki rocznie. Chciałam nawiązać do innych Twoich wywiadów, bo często mówisz tam, że związanie się z fantasy było Twoim marzeniem. Więc mam takie dwa pytanka. Po pierwsze, czy teraz, kiedy co najmniej częściowo, spełniłeś już to marzenie, masz jakieś inne? A po drugie, co możesz doradzić osobom, które mają takie samo marzenie jak Ty przed wydaniem Mroku we krwi, ale na przykład nie mają odwagi?
PK: Ja na swojej liście marzeń mam zrealizowane wszystkie marzenia oprócz jednego. Ono się powoli realizuje i myślę, że w nie za długiej, a nie za krótkiej perspektywie kilku lat się ono zrealizuje i cała moja lista będzie spełniona. Gdybym miał doradzać młodym ludziom, którzy chcą się twórczo związać z fantastyką, pisać książki i je wydawać, to na ten temat mogłaby powstać osobna książka. Jeśli mam to skompresować na potrzeby wywiadu, to powiedziałbym, że jeśli to jest prawdziwe marzenie, to jest warte prawie wszystkiego i prawie na pewno się ono zrealizuje, bo marzenia mają taką moc. Robię nawet takie szkolenia, gdzie podpowiadam jak realizować marzenia, bo ja mam do tego podejście bardziej techniczne: mam marzenie, więc zamieniam je na cel i szukam odpowiedzi JAK je spełnić. Kiedy u człowieka pojawia się koncentracja, działa ona tak jak wiązka słoneczna padająca przez soczewkę na liście. Jeśli skupiasz się na wielu rzeczach, to jest po prostu ciepło, a jeśli się bardzo koncentrujesz, to jesteś w stanie spalić świat... To znaczy zrealizować marzenia!
ŚK: Myślę że to bardzo wartościowa rada. Jak zachęciłbyś osoby, które jeszcze nie czytały Twoich książek, do ich lektury?
PK: Nudzi Wam się? Nie macie co robić? Poczytajcie Kroniki Dwuświata! Są naprawdę super! Może być taki komunikat? A tak na poważnie… Myślę że każdy, kto lubi fantastykę nie rozczaruje się tymi książkami, bo trzymają klimat gatunku. To są dosyć dobre książki, nie twierdzę że są rewelacyjne, bo pewnie nie, to jeszcze nie ten etap. Myślę że są naprawdę dobrym całkiem przyzwoitym kawałkiem uczty czytelniczej i fajnie zrobić sobie z nich taką przygodę. Natomiast jeżeli ktoś nie czyta fantastyki, to te książki są pisane w taki sposób, że mimo że to jest klasyczne fantasy, to kilka osób mi już powiedziało, że podobała im się moja fantastyka, mimo że nie czytają tego gatunku. Jest to pozycja dla nie-fantastów, ale takich, który nie mają blokady, bo tacy ludzie też są.
ŚK: Dziękuję Ci bardzo za wywiad i poświęcony czas. Mam nadzieję, że wszystkie plany i cele dojdą do skutku, a zawsze możesz oczywiście na moją opinię i wsparcie przy kolejnych projektach. Życzę Ci wszystkiego dobrego, żeby wena nigdy Cię nie opuszczała i oczywiście, aby jak najwięcej osób poznało magię Dwuświata.
PK: Dziękuję Ci również za super wywiad, przygotowałaś ciekawe i drążące pytania, powiem szczerze, że było mi bardzo miło z Tobą porozmawiać. Może w przyszłym roku będziemy mieli jeszcze okazję podyskutować.
ŚK: Bardzo chętnie, dziękuję.
Ines de Castro
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz