środa, 15 sierpnia 2018

Recenzja #167 - Strażnicy żywiołów - Żywioły Karteru. Ziemia - Meridiane Sage

Kiedy ludzie zbyt mocno zaczynają wierzyć we własną potęgę i szczęście, coś zawsze przypomni im, jak słabi są w rzeczywistości.

Opis fabuły

Co pewien czas w Karterze  zostają wybrani Strażnicy. Po jednym do każdego z żywiołów. Teraz to Falen, Elizabeth, Alexander i Katherine mają chronić swój lud przed krwiożerczymi bestiami. Muszą  przejść morderczy trening i nauczyć się panować nad swoją nową mocą. Jednakże, bycie Strażnikiem to nie tylko walka. To również ogromna odpowiedzialność, spoczywająca na ich palcach. Nikt nie przewidział jednak, że jeden z Wybranych może zostać przemieniony w nerimiego. Komu można zaufać? Kto okaże się zdrajcą, a kto pozostanie u boku przyjaciół aż do samego końca?


Opinia

Bardzo cieszy mnie fakt że na naszym rynku wydawniczym pojawia się coraz więcej młodych polskich autorów, którzy eksperymentują z gatunkami i nie boją się podejmować nowych wyzwań.  Jednym z nich jest pisarka ukrywająca się pod pseudonimem Meridiane Sage, od której otrzymałam tę powieść.
Tytuł tego tomu może wskazywać na to, że skupimy się na postaci Elizabeth, która włada żywiołem ziemi, a może nawet to ona opowie nam swoją historię. Narracja została poprowadzona jednak trzecioosobowo, co daje nam wgląd w myśli bohaterów, ale pozwala także krótkie wstawki z losów bogów Karterczyków. Główny wątek stanowią jasna losy głównych bohaterów jako Strażników, ale autorka nie ogranicza się tylko do tego. Zwraca tutaj uwagę na ważne wartości jak przyjaźń i miłość, a w tle majaczy przepowiednia dotycząca odrodzenia się potomka bogini i księcia piekieł.


Autorka tej książki udowodniła, że bohaterami fantasy dla młodzieży nie muszą być zdesperowane 13-latki zakochujące się w wampirze lub wilkołaku. Strażnicy dojrzałymi młodymi ludźmi, którzy muszą się odnaleźć w nowej sytuacji, nauczyć żyć ze sobą oraz panować nie tylko nad emocjami, ale  również nowymi umiejętnościami. Ich decyzje często mogą zaważyć nad losami całego państwa, więc muszą oni liczyć się ze skutkami podejmowanych wyborów. Żadna z głównych postaci nie denerwowała mnie, wręcz przeciwnie - wszyscy wzbudzili moją sympatię racjonalnym myśleniem. Nie rozumiałam jedynie ukrywana przez nich swoich sekretów, ale jestem w stanie zaakceptować to, że bali się oni reakcji swoich towarzyszy. Bohaterowie myślą o konsekwencjach tego, co robią, jak może być to odebrane przez mieszkańców oraz władze państwa. Elizabeth jawi się nam tutaj jako ktoś wyjątkowy, ale podejrzewam, że z każdym kolejnym tomem inni bohaterowie również odkryją swoje karty. W każdym z nich jest bowiem coś specjalnego, co nie pozwala przejść obok nich obojętnie.


Na uwagę zasługuje również bardzo dokładna konstrukcja świata. Podział na frakcje związane z żywiołami może wydawać się znany i trochę oklepany, ale oprócz tego autorka stworzyła zupełnie nowe języki, bóstwa i pieśni, a także przedstawiła system prawa i edukacji. Nieczęsto zdarza się, żeby autorzy budowali cały świat od zera, zwykle bazują na konkretnych wzorcach i boją się eksperymentować. Widać, że pisarka jest obdarzona bardzo dużą wyobraźnią i kreatywnością, więc jej genialny pomysł na pewno zasługuje na uznanie i wysokie miejsca na listach bestsellerów. Bardzo podobało mi się również, że każde nowo wprowadzone pojęcie lub imię zostawało od razu wyjaśnione. Nie zapomniano o opisaniu zastosowanych w wierszu lub skojarzeń. Dzięki temu czytelnik nie gubi się w świecie przedstawionym, a wręcz czuje się jego częścią. Autorce udało się nawet nadać powiew świeżości znanym nam już wampirom i zmiennokształtnym. Poruszonych zostało tutaj bardzo wiele trudnych problemów i tematów. Na pewno nie jest to prosta i miła opowiastka o walce dobra ze złem. Wszystko jest o wiele bardziej skomplikowane i kryje drugie, a czasem nawet trzecie dno. By odkryć wszystkie tajemnice Karteru niewątpliwie należy sięgnąć po kolejne części, które (mam nadzieję!) wkrótce się ukażą.
Wspomniałam, że autorka na potrzeby książki stworzyła nawet osobne języki dla każdej frakcji. Nie zapomniała nawet o przetłumaczeniu poszczególnych słów i zwrotów. W książce pojawiają się nawet pieśni w powszechnym lub innym w języku co świadczy o zdolnościach pisarki również w tej dziedzinie. Książkę czyta się naprawdę bardzo przyjemnie ze świadomością, że nie jest to zwykłe, proste fantasy, ale naprawdę mądra i dojrzała opowieść, którą mogą przeczytać wszyscy. Nie uświadczy się tutaj zbyt wielu wulgaryzmów czy rażących opisów. Pojawiają się jednak sceny walki, które są nieodłącznym elementem życia Strażników.


Niestety, najsłabszą stroną tej książki okazało się jej wydanie. Masa literówek i błędów w redakcji oraz korekcie może trochę razić, odbierając tym samym przyjemność z lektury. Wielka szkoda, że tak dobra książka ucierpiała akurat na tym polu. Zarówno autorce, jak i wydawnictwu mogę doradzić jedynie poświęcenie więcej czasu na dokładne sprawdzenie tekstu.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy szukają czegoś nowego i świeżego wśród literatury fantasy. Żywioły Karteru to bardzo obiecująca seria, której losy na pewno będę śledzić. Z całego serca kibicuję autorce i jej twórczości. A wszystkim miłośnikom lekkich, dobrych pozycji z tego gatunku serdecznie rekomenduję sięgnięcie po przygody młodych Strażników.
Ines de Castro
Aby kupić książkę odsyłam Wam do porównywarki cen na Lubimy czytać.

5 komentarzy :

  1. Ooo brzmi bardzo fajnie
    Powiem Ci że zainteresowałaś mnie
    Chyba się na nią skuszę
    Dzięki za polecenie ��

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi fajnie ale martwią mnie literówki :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przeszkadzają w odbiorze, jest ich tyle, co w innych książkach

      Usuń
  3. Dawno nie czytałam czegoś tak złego, jak "Żywioły karteru". W zasadzie zapoznałam się z książką wyłącznie dlatego, że autorka nagabywała mnie na FB. Już okładka wygląda na amatorską - w środku jest tylko gorzej. Do bólu schematyczna fabuła, książka napisana prościutkim językiem, bardzo niechlujnie. To wszystko sprawia wrażenie, jakby ktoś po prostu skopiował bloga jakiejś piętnastolatki tak jak jest, nie robiąc żadnej redakcji ani korekty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że wydanie to najsłabsza strona tej książki. Denerwowała mnie słaba korekta, ale jak można przeczytać w recenzji, treść przypadła mi do gustu. Szanuję jednak Twoje zdanie i to, że Tobie się nie podobało. Gdyby wszyscy kochali te same książki świat byłby nudny!
      Pozdrawiam cieplutko,
      Ines de Castro

      Usuń

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.