niedziela, 17 kwietnia 2016

Recenzja #21 - ,,Wyruszam z Arthornem w stronę Smoczych Gór"

#21

Tytuł: ,,Krew i stal"
Autor: Jacek Łukawski
Seria: ,,Kraina Martwej Ziemi"
Czytelnicze wyzwanie: 12. Z gatunku, za którym nie przepadam
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Rok wydania: 2016

Tak, nie lubię fanstastyki - Tolkien, Sapkowski i reszta bandy to kompletnie nie mój gust. Czemu więc o ,,Krwi i stali" sądzę to, co przeczytacie poniżej?

Opis z okładki
Gdy krew bohaterów zrosi Martwą Ziemię, stal będzie musiała dosięgnąć zdrajców. 
Sto pięćdziesiąt lat po powstaniu Martwej Ziemi z twierdzy granicznej wyrusza oddział żołnierzy, by wąskim przesmykiem przekroczyć zapomnianą krainę. W starym klasztorze u podnóża Smoczych Gór jest ukryte coś, co musi powrócić do królestwa, zanim Zasłona Martwej Ziemi pęknie i zaniknie. 
Silny oddział pod dowództwem Dartora, starego, zaprawionego w bojach oficera, wkracza w suche stepy, by zmierzyć się z demonami przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Prawdziwy cel misji zna tylko przysłany w ostatniej chwili przewodnik. Lecz nawet on - tajemniczy Arthorn - nie przypuszcza, jaki los przygotowali dla nich bogowie i jak krucha jest równowaga znanego im świata.

Informacja o autorze (z okładki)
Jacek Łukawski (ur. 1980). Urodził się w Kielcach, z zawodu jest grafikiem komputerowym. Gdy nie miał jeszcze obowiązków, a miał czas, machał mieczem i strzelał z dział czarnoprochowych. Hartował ciało i ducha w organizacji strzeleckiej, brał udział w zawodach sprawnościowych i ćwiczył karate. Próbował też jeździć konno. Zwiedzał Polskę autostopem i na motocyklu. Zaczytywał się w książkach historycznych i fantasy. Jest laureatem wojewódzkiego konkursu Talenty 2000. Po kilkunastu latach przerwy napisał cykl opowiadań, które pojawiły się drukiem w antologii Gawędy motocyklowe. Współtworzył kwartalnik motocyklowy Swoimi Drogami. Wraz z żoną mieszka w pobliżu chęcińskiego zamku.
Krew i stal to jego debiutancka powieść, stanowiąca pierwszy tom serii Kraina Martwej Ziemi.

Opis fabuły
150 lat temu powstał obszar zwany Martwicą. Zanikło tam wszelki życie, a każdy kto wkroczy na Martwą Ziemię, ginie. Zauważono jednak, że Martwica słabnie, a w niektórych miejscach nawet zanika. W związku z tym, władca Wondettel wysyła wyprawę przez Martwicę w kierunku Smoczych Gór, by zdobyli oni coś, co zaważy na losach królestwa. Niestety, po wyprawie słuch zaginął i król wysyła kolejną ekspedycję, aby znalazła poprzednich wysłanników. Pod przewodnictwem mrocznego i tajemniczego Arthorna oraz starego Dartora, oddział rusza w głąb Martwicy. Czy ekspedycja odnajdzie poprzednich żołnierzy? Co czeka ich na drodze przez Martwą Ziemię? I czy Martwica jest rzeczywiści tak martwa, jak sądzono?

Ocena
Jest to moje kolejne podejście do książek z gatunku fantasy. Bałam się przydługawych opisów podróży, krajobrazu i tego, że akcja całej powieści skupi się wokół wyprawy. Na szczęście tak się nie stało i po około 100 stronach wątek podróży schodzi na boczny tor, gdyż ujawniane są coraz nowsze okoliczności oraz wprowadzani są nowi bohaterowie. Postacie są dobrze wykreowane, mimo swojej tajemniczości. Co rzadko się zdarza w powieściach, bohaterowie są przyzwyczajeni do przeciwności losu i potworów, które spotykają na swojej drodze. Cały świat, w którym dzieje się akcja, jest bardzo dobrze wykreowany i równie dobrze przedstawiony. Pan Łukawski odwalił kawał dobrej roboty wprowadzając do swojej powieści elementy mitologii słowiańskiej. Czyni to ,,Krew i stal" książką wyróżniającą się na tle innych pozycji fantasy. Na uwagę zasługuje też wyjątkowo miła archaizacja języka oraz to, że autor naprawdę wie, o czym pisze. Wszystkie średniowieczne elementy ekwipunku czy samego życia ludzi zostały świetnie nazwane i opisane. Co do wulgaryzmów, jest to element archaizacji, bo kiedyś tak mówiono i było to coś normalnego - nie mogę się więc do tego przyczepić.
W czasie czytania zdarzały mi się małe przestoje, podczas których nie mogłam przeczytać ani strony. Jednak gdy po kilku dniach ,,odpoczynku" wracałam do tej powieści akcja gnała na łeb, na szyję i miałam rumieńce na twarzy. Podejrzewam, że te przestoje miały dużo wspólnego z tym, że była to pierwsza powieść fantasy, która naprawdę mi się podobała. Panu Łukawskiemu należą się brawa i ukłony za to, że przekonał mnie do fantastyki - nie mogę doczekać się kolejnych części, bo w pierwszym tomie jest pozostawionych tyle otwartych furtek, że chce się złapać kolejną część i się w nią zagłębić. Jeszcze raz, duże, duże wyrazy szacunku i podziwu dla autora, biorą pod uwagę to, iż jest to debiut. Powieść na pewno zasługuje na uwagę mniejszych i większych fanów fantasy ze względu na przyjemny styl i oryginalność.
Ocena książki: 8/10
Ines de Castro
Za możliwość przekonania się do fantastyki serdecznie dziękuję wydawnictwu Sine Qua Non!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.