W biologicznym sensie doświadczenie silnego lęku jest bardzo bliskie doświadczeniu śmierci.
Mario Ybl zostaje zaproszony na międzynarodową konferencję do Nieborowa, gdzie znajduje się przekształcona w muzeum dawna posiadłość jednego z arystokratycznych rodów. Uczestnicy sympozjum zostają jednak uwięzieni w zamku z powodu panującej zamieci śnieżnej. Dodatkowo, rankiem po pierwszej nocy spędzone w Nieborowie, naukowcy odnajdują odciętą głowę fotografki przymocowaną do jednej z rzeźb. W związku z śnieżycą, policja nie przybędzie na miejsce zbyt szybko, a Mario od razu dochodzi do kolejnego niepokojącego wniosku - skoro nikt nie może wejść ani wyjść z zamku, mordercą jest jeden z uczestników spotkania...
Opinia
O Marcie Guzowskiej słyszałam naprawdę sporo, ponieważ jest to jedyna (a przynajmniej jedyna znana na taką skalę) polska autorka kryminałów archeologicznych. Mimo że Głowa Niobe to drugi tom serii z antropologiem Mario Yblem, książkę bez przeszkód można czytać osobno, tak jak ja to zrobiłam.
Prolog powieści został napisany w narracji trzecioosobowej, ale później głos oddano cokolwiek ekscentrycznemu głównemu bohaterowi. Główny wątek stanowi oczywiście sprawa morderstwa i tworzenia przez psychopatycznego zabójcę własnej kolekcji makabrycznych dzieł sztuki. Dodatkowym smaczkiem są relacje łączące Mario z Julianą oraz historyczno-mitologiczny motyw rzeźb z muzeum Nieborowie. Swoją drogą, trzeba by się tam kiedyś wybrać i spojrzeć na cały zbiór zupełnie inaczej niż pozostali odwiedzający.
Mario jest postacią bardzo specyficzną, obok której na pewno nikt nie przejdzie obojętnie. Ja obdarzyłam go pewną dozą sympatii, ale nie zmienia to faktu, że momentami irytował mnie niesamowicie. Jego arogancja oraz sposób wyrażania swojej opinii na temat innych ludzi oraz ich działań na pewno nie ułatwia mu kontaktów międzyludzkich, mimo że niejednokrotnie ma rację, czując, że otaczają go idioci. Autorka przedstawiła tutaj naukowców w mało pochlebnym świetle, można by powiedzieć. Nie wiem, czy czerpała inspiracje z własnego doświadczenia, ale niewątpliwie wyszło to bardzo realistycznie. Każda obecna na konferencji osoba posiadająca tytuł naukowy musiała wypowiedzieć się na poszczególny temat i to najlepiej inaczej niż poprzednicy. W dodatku, wszyscy obstawali przy swoim zdaniu i za nic nie można było ich przekonać do jego zmiany, albo (o zgrozo!) udowodnić błędu. Każdy z nas zna chyba podobnych ludzi, którzy im bardziej się mylą, tym bardziej uparci się stają. I nie ma bata, nie zmienisz takiego człowieka, mimo że działa ci na nerwy jak mało kto.
Jak kiedyś już wspominałam, uwielbiam powieści, których akcja toczy się w zamkniętym gronie osób. Wtedy wszyscy podejrzewają wszystkich, a rozwiązanie zazwyczaj okazuje się spektakularne i zaskakujące. Tak było i tym razem. Teorie Mario oraz moje, jako czytelnika-detektywa, pokrywały się, rozchodziły, zmieniały jak w kalejdoskopie. Nie było chyba możliwości, żeby wpaść na to, kto jest sprawcą zbrodni wcześniej niż zaplanowała autorka. Widać, że Marta Guzowska jest archeolożką, ponieważ wplata ona w myśli i słowa Mario wiele naukowych faktów i informacji dostępnych i znanych przez osoby z podobnym wykształceniem i zainteresowaniami. To, z czym spotkałam się po raz pierwszy w literaturze, to nyktofobia głównego bohatera, czyli paniczny strach przed ciemnością. Nie wiem, czy inny pisarz tak dobrze i obrazowo opisał lęk osoby z taką przypadłością. Dokładne przedstawienie, jak czuje się Mario, sprawiło, że odczuwałam pewien irracjonalny niepokój o niego oraz w jakiś, dość pokrętny, sposób potrafiłam zrozumieć, co on przeżywa.
Marta Guzowska ma bardzo charakterystyczny styl pisania, zmuszający do ciągłej koncentracji na tekście, ponieważ gdzieś między wierszami może być umieszczona najważniejsza informacja. Dodatkowo, miejscami pojawiają się zwroty w języku angielskim lub łacińskie nazwy kości, co początkowo może przerazić, ale w praktyce nie ma aż tak wielkiego wpływu na fabułę.
Okładka jest jak najbardziej adekwatna do treści książki, a redakcja i korekta zostały wykonane bardzo dobrze. Zauważyłam, że często pozycje sprzed kilku lat (kiedy chyba wydawano ogółem mniej książek) zawierają mniej błędów.
Zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona tą powieścią, ponieważ ma ona wszystko to, czym powinien charakteryzować się dobry kryminał. Polecam wszystkim miłośnikom zagadek i tajemnic oraz mitologicznych nawiązań.
Ines de Castro
Post powstał we współpracy z księgarnią Tak czytam w Gliwicach.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz