... jeśli spadasz z wysokiego klifu, to równie dobrze możesz spróbować polecieć niczym ptak, bo co ci szkodzi.
Opis fabuły
Polacy po kolejnych porażkach podczas II Wojny Światowej tracą pozycję i szacunek w oczach innych narodów. Kiedy polskie wojsko przybywa do Wielkiej Brytanii, lotnicy zostają podzieleni na dywizjony przez dowódców lekceważących ich umiejętności. Samoloty 307 Dywizjonu Nocnego Myśliwskiego nie wzbijają się w powietrze, podczas gdy na niebie roi się od Niemców. Pewnego dnia jednak pewien Polak postanawia wyjść przed szereg, sprzeciwić się enigmatycznym "herbaciarzom" i stawić czoła "frycom". Właśnie wtedy Lwowskie Puchacze uwierzą w siebie, Brytyjczycy jeszcze pogorszą swoje zdanie o polskich pilotach, ale samoloty RAF-u zaczną siać spustoszenie w przestworzach.
Opinia
Do przeczytania tej książki zbierałam się dość długo i przyznaję, że sięgnęłam po nią w ramach wątpliwego przygotowania do sprawdzianu z historii II Wojny Światowej, mimo że to tylko fikcja historyczna. Na teście rewelacji nie było, ale przynajmniej poczytałam dobrą książkę. Ponieważ Mróz, jak to Mróz, nie zawiódł.
Główny wątek powieści podejmuje historię Dywizjonu 307 w Anglii, ale szczęśliwie prywatne życie pilotów nie zostaje zepchnięte na drugi plan. Razem z nimi czytelnik ma okazję przeżyć rozterki sercowe oraz rozpaczliwy patriotyzm i potrzebę walki za swój kraj. Ze względu na wiele miejsc akcji powieści, zastosowano narrację trzecioosobową i przyznaję, że bardzo płynnie przeskakuje ona między losami poszczególnych bohaterów. Bardzo spodobało mi się także krótki opis historii epizodycznego bohatera na początku rozdziału, gdzie odegrał on jakąś ważniejszą rolę.
Śmierć niesie anonimowość, nic nowego.
Postacią, wokół której jest budowana fabuła jest polski pilot, Feliks Essker, a książka zaczyna się w momencie gdy Felo i jego najlepszy przyjaciel, Leon, zostają przydzieleni do 307. Dywizjonu Nocnego Myśliwskiego. Feliks oraz jego towarzysze od razu zaskarbiają sobie sympatię czytelnika - ich wojskowy humor, nienawiść do Niemców i antypatia względem Anglików są niezwykle zaraźliwe. Relacja Feliksa i Aileen przyjmuje wyjątkowo ludzką formę i mimo odczuwalnego ogromnego rozczarowania zachowaniem dziewczyny, podejrzewam, że większość z czytelników ją zrozumie. Mimo że Felo pozostaje moim ulubionym bohaterem, ponieważ jest przykładem pilota doskonałego, bardzo polubiłam też Leona, chociaż czasami miałam w stosunku do niego mieszane uczucia. Niezbyt spodobała mi się duża ilość dopowiedzeń na temat losów Merowinga. Pozostali bohaterowie drugoplanowi są wyraziści, a czytelnik darzy ich uczuciami wynikającymi z ich stosunku do głównych postaci.
Mimo że Turkusowe szale są fikcją historyczną, niosą ze sobą ogromną ilość ciekawostek na temat 307. Dywizjonu. Na końcu autor wyjaśnia, które informacje zawarte w książce są prawdziwe, a które zmyślone oraz dostarcza ogromną ilość bibliografii i dokumentów na temat Polaków w Anglii. Mróz bardzo dokładnie i realistycznie przedstawił życie w barakach oraz codzienność pilotów. Ich przesądy oraz wzajemne relacje tworzą coś zupełnie świeżego, innego niż to, co można zobaczyć w filmach. Autor zwrócił również uwagę na to, jak Polacy byli traktowani - nie byli bohaterami, ale nieudacznikami, którzy nie znają języka i lekceważą rozkazy. Skoro już o języku mowa... autor dostarczył nam opisów wielu zabawnych scen, gdzie nieznajomość angielskiego przed polskich bohaterów poważnie daje się we znaki. W nauce nowego języka postacie pozostają niezwykle ludzkie - chyba większość z czytelników może potwierdzić, że uczenie się angielskiego czy innego języka od podstaw wcale nie jest takie łatwe. Lepiej byłoby więc, aby osoby czytające Turkusowe szale znały język herbaciarzy, by czerpać 100% przyjemności z lektury. Nie ma bowiem nic zabawniejszego niż próby dogadania się Merowinga i jego dowódców.
Język został nacechowany wieloma zwrotami związanymi stricte z wojskiem i armią. W związku z tym pojawiają się tu również wulgaryzmy, bez których żołnierz chyba nie byłby żołnierzem. Oprócz pewnej, niewielkiej dawki historii, autor dostarcza czytelnikowi opowieść o odwadze i poświęceniu, pełną emocji i napięcia. Turkusowe szale są opowieścią o ludziach, którzy nie bali się stanąć z wrogiem twarzą w twarz i zaryzykować wszystkiego, by przyczynić się do odzyskania przez kraj wolności.
- Stay in formation, stay in formation! This is a direct order. I repeat, stay...
- Nic nie rozumiem. Po rosyjsku trochę panimaju, po francusku świetnie je parle, po niemiecku coś tam sprechen, ale ten twój język, chłopie, jest dla mnie kompletnie niezrozumiały. Żebyś jeszcze wyraźnie wymawiał, to może. Ale nie, musisz mamrotać.
Pierwsze wydanie tej powieści okazało się niedostępne po początkach popularności Remigiusza Mroza. Ku pociesze wszystkich fanów autora, którzy nie zdążyli nabyć Turkusowych szali, wydawnictwo Bellona zdecydowało się na wydanie poprawionej wersji, mimo że w przedmowie sam autor przyznaje, że nie było czego poprawiać. Niestety, w treść wkradł się mały chochlik (albo ja źle czytałam) - pewien starszy mężczyzna najpierw jest ubrany we frak a zaraz później tylko w szlafrok. Okładka jest świetnie skomponowana pod względem kolorystycznym, a papier nie męczy oczu, mimo tego że jest biały. Żałuję tylko, że względem innych książek Mroza przygody Esskera są troszkę niewymiarowe - niższe i szersze.
Polecam tę książkę każdej osobie, która chciałaby przeżyć niesamowite przygody odważnych lotników oraz rozwinąć w sobie pasję historyczną.
Ines de Castro
Książka przeczytana w ramach: 52 i 100 książek w rok, 2 Mrozy miesięcznie, Olimpiada czytelnicza, wyzwanie na blogu Wiedźmowa Głowologia (kolor w tytule).
Jakoś nie mogę się przekonać do Mroza.
OdpowiedzUsuńLubię od czasu do czasu sięgnąć po taki rodzaj literatury. Tę książkę spotykam pierwszy raz i będę miała ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńTwórczość tego autora jeszcze przede mną, ale niedługo chciałabym to zmienić. :)
OdpowiedzUsuńCzytałam tylko jedna książkę tego autora ale jakoś nie ciągnie mnie do kolejnej.
OdpowiedzUsuńMróz tyle pisze, że sama nie wiem od czego zacząć. Czytałam kiedyś legendarną już książkę Fiedlera "Dywizjon 303" czy "Nocny lot" Exuperyego, może i ta mi podejdzie?
OdpowiedzUsuńCzytam głównie nowsze książki Mroza, ale recenzowaną przez Ciebie też przeczytam
OdpowiedzUsuń