niedziela, 16 września 2018

Recenzja #177 - By ratować życie - Kontratyp - Remigiusz Mróz

-To zależy.
-Jasne, wszystko zależy. A od każdej reguły istnieje wyjątek.
-Od każdej, z wyjątkiem tej, że od każdej istnieje wyjątek. Bo ona sama wtedy byłaby wyjątkiem.
Opis fabuły

Ta górska wyprawa przejdzie do historii. Troje wspinaczy miało wytyczyć nową trasę na Annapurnę, ale zamiast tego zaginęło. Odnaleziono tylko poskręcane liny. Do czasu... kilka tygodni później uczestniczka wyprawy zostaje zatrzymana, podczas nielegalnego przekraczania granicy Nepalu z Tybetem. Polska prokuratura od razu przewozi ją do Polski i oskarża o zamordowanie swoich towarzyszy. Czy Klara Kabelis zabiła, by przeżyć? I dlaczego zmagająca się z własnymi problemami Joanna Chyłka zgodziła się na wzięcie tej, jakby się wydawało, z góry przegranej sprawy?
Wyrok był bezlitosny i pozbawiony uzasadnienia. Nie przewidywał możliwości złożenia apelacji.

Opinia

Moja kariera recenzencka z książkami Remigiusza Mroza zatoczyła właśnie koło. Najpierw zostałam wybrana przez wydawnictwo Czwarta Strona na recenzenta Hasztagu, a za wyróżnienie w konkursie na najlepszą opinię tej powieści mogłam otrzymać dowolną książkę w oferty wydawnictwa. I w ten oto sposób Kontratyp przedpremierowo wylądował na mojej półce. Przez pierwsze pięć minut od dotarcia z paczką do domu, między mną a nową Chyłką wystąpiło zjawisko popularnie zwane mamihlapinatapai - obie chciałyśmy kontaktu, bliskości, ale każda z nas bała się to zainicjować. Poddałam się po chwili, by tylko móc czytać, czytać, czytać...
Jeśli chodzi o narrację oraz całe rozłożenie i podział tekstu, autor (chociaż tutaj!) niczym nie zaskakuje - tradycyjna trzecioosobowa narracja oraz podział na większe rozdziały, w zakresie których występują mniejsze części tekstu. Akcja rozgrywa się w kilku miejscach i bynajmniej nie tylko w Polsce. Bohaterowie są bowiem zmuszeni do wyprawy na mroźne zbocza Annapurny, na których kryje się o wiele więcej sekretów, niż ktokolwiek by przypuszczał.


Zastanawiałam się kiedyś czy Remigiusz Mróz byłby w stanie napisać coś z nutką romantyzmu, przedstawić czytelnikowi rozbudowaną relację miłosną między bohaterami. I w Kontratypie okazuje się, że owszem i to w taki sposób, że romans nie stanowi głównego wątku, nie przysłania kwestii śledztwa czy procesu. Bohaterowie pielęgnują swoje uczucia, ale nie dają im wejść na główny plan. Jakakolwiek relacja Chyłki i Zordona jest równie zabawna i emocje, które powoli weszły już na inny tor absolutnie w niczym im nie przeszkadzają (wliczając w to cięte docinki). Klara została przedstawiona jako bardzo tajemnicza i mniej rozbudowana postać niż oskarżeni w innych częściach. Mogło mieć na to wpływ zbliżenie się czytelnika do Magdaleny Chyłki i jej rodziny. Dopiero w tym tomie uświadomiłam sobie, jak mało wiem o życiu osobistym i przeszłości bohaterów. Zwykle są to ujawniane na bieżąco fakty, które dodatkowo wszystko komplikują. Tutaj mamy szans na lepsze poznanie relacji Joanny z siostrą, a prawniczka na chwilę ściąga zimną maskę obojętności, pokazując troskę o rodzinę. Główna bohaterka jest tu dotychczas najsłabsza psychicznie, ale i tak pozostaje silną kobietą, której się nie podskakuje.


Mam wrażenie, że Remigiusz Mróz połączył tutaj wszystkie najmocniejsze i najbardziej zaskakujące elementy ze swoich powieści. Mamy bowiem wątek porwanego dziecka i powracamy do oblania Chyłki kwasem. Część obyczajowa skupia się natomiast częściowo na powalającym na łopatki zakończeniu Testamentu. Nie zapominajmy też o umieszczeniu akcji w górach, co jednoznacznie chyba przypomina o przygodach pewnego komisarza. A gdyby nie sprawa Klary, Chyłka broniłaby Stracha! Może w kolejnym tomie... Mimo tych wszystkich elementów wspólnych, aluzji i powiązań, Mróz nadal potrafi zaskoczyć - czytelnika i bohaterów. W pewnym momencie udaje nam się połączyć ze sobą odpowiednie kropki i znaleźć rozwiązanie zagadki, ale następuje to na dosłownie kilka stron przed oznajmieniem go wszem wobec całemu światu. Mam wrażenie, że Kontratyp różni się od pozostałych części. Nie skupiamy się tak bardzo na śledztwie, postępowaniu prawnym i procesie samym w sobie, ale po kolei badamy okoliczności sprawy. Każdy jej dodatkowy wątek zostaje osobno rozwinięty i poprowadzony tak, by zaciekawić czytelnika i jakoś się domknąć. Cała otoczka zbrodni (która nie wiadomo czy została popełniona) jest nagle ważniejsza i bardziej rozbudowana niż dochodzenie. Czy to dobrze? Mnie się podobało, a Wy oceńcie sami. Muszę także ostrzec przed czymś, co nie każdemu przypadnie do gustu (na przykład mojego tatę doprowadzałoby do szału). Przez znaczną część powieści Chyłka o czymś wie. Czytelnik zostaje tej wiedzy pozbawiony i znajduje się w takiej samej pozycji jak Oryński, który próbuje dociec prawdy.
Powieść zawiera właściwą Chyłce dawkę wulgaryzmów oraz terminologii prawniczej. Bardzo tęskniłam za ciętym językiem prawniczki, jej uwielbieniem do ostrych brzmień oraz popkulturowymi nawiązaniami. Książkę czyta się naprawdę przyjemnie i można pochłonąć tego grubaska w kilka dni... A potem żałować, że zrobiło się to w tym tempie, bo trzeba czekać jakieś pół roku na kolejną część. Kontratyp okazał się w jakiś sposób bardzo bliski mojemu sercu i ostatnim wspomnieniom, ponieważ Mróz opisał tutaj chorobę wysokościową, z którą zmagają się bohaterowie. Sama miałam z nią styczność w wakacje i nie dziwię się żadnej z postaci - to naprawdę nie jest przyjemne i bez odpowiednich leków nie ma się co pakować na duże wysokości.


Okładka pięknie współgra z pozostałymi tomami i wprost nie mogę się napatrzeć na moją chyłkową półkę, gdzie można zobaczyć wszystkie części w towarzystwie świeczki, sowy, kościotrupa i czaszek. Muszę również pochwalić autora oraz osoby odpowiedzialne za korektę i redakcję - chyba nic Wam nie umknęło! Ostatnio było chyba trochę słabiej na tym polu, a teraz zaszaleliście z tą dokładnością! Tradycyjnie już, wydawnictwo załączyło tematyczną zakładkę, która jest w podobnym klimacie do poprzednich.
Kontratyp jest absolutnie genialną książką, od której nie można się oderwać. Niespodziewane, jak zwykle zresztą, zakończenie daje mi nadzieję na więcej. W czasie oczekiwania na kolejny tom ja będę nadrabiać inne pozycje Remigiusza, a Wy bierzcie Chyłkę w łapki i czytajcie! Przecież nie mogę być sama z bolącym serduszkiem!
Ines de Castro

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.