sobota, 28 października 2017

21. Międzynarodowe Targi Książki w Krakowie

28 października 2017 roku wybrałam się z tatą do Krakowa, by uczestniczyć w Targach Książki. Przygotowałam się do nich, zabierając ze sobą ogromną walizkę z powieściami, która okazała się pomocna w torowaniu drogi. Niestety, całość imprezy przypominała jeden ogromny spęd bydła...
Na Targi dotarliśmy jeszcze przed oficjalnym startem, ale nie okazało się to zbytnio pomocne w uniknięciu choć części kolejek. Weszliśmy bez problemu, jako blogerowi udało mi się zdobyć wcześniej bezpłatną wejściówkę. 
Od razu ruszyłam w stronę sali, gdzie miało się odbyć spotkanie z E.E.Schmittem. Tłumy były ogromne, a przed wejściem ciągnęła się kolejka, która została ustawiona także w sali. Na staniu tam spędziłam około 3 godziny (poznałam za to przemiłą panią, która doradziła mi trochę w wyborze studiów), przez co przepadły mi kolejne spotkania, na których w zdobywaniu autografów wyręczył mnie tata. Udał się on do Jacka Łukawskiego (autografy na książkach: Krew i stal oraz Grom i Szkwał) oraz Kasi Haner (podpisała ona trylogię o Morfeuszu), do której potem udało mi się dobiec i zrobić z nią zdjęcie. 

  

  


Co do Schmitta... nie wiem, dlaczego to wszystko tak długo trwało. Ja spędziłam z pisarzem około 2 minut, w ciągu których wypowiedziałam może 2 zdania. Okazało się także, że autor nie mówi po angielsku i potrzebny był tłumacz, którego obecność na szczęście zagwarantowało wydawnictwo. W dodatku autorowi nie można było robić zdjęć, o czym dowiedziałam się po zrobieniu poniższego. Schmitt podpisał mi (po francusku) Noc ognia, a ja pognałam na stoisko Helionu. 

 

Tam zrobiłam sobie już wspomnianą wcześniej fotkę z K.N.Haner oraz porozmawiałam z Laylą Wheldon, która podpisała dwa egzemplarze pierwszego tomu Dance, Sing, Love

 

 

Po zapakowaniu podpisanych książek do walizki, rozdzieliłam się z tatą i poszłam na stoisko Filii, gdzie zakupiłam Większość bezwzględną oraz Art&Soul i stanęłam w uroczej kolejeczce do Alka Rogozińskiego i Magdy Witkiewicz, którzy promowali swoją wspólną książkę, czyli Pudełko z marzeniami (które kupił mi tata, bo na targach było dostępne przedpremierowo w niewielkiej liczbie egzemplarzy). Okazało się, że Alek mnie nie pamięta, ale w związku z tym, że go na tym przyłapałam, napisał mi uroczę dedykację i teraz już mnie kojarzy.

 

 

Następnie udałam się na stoisko Gandalfa, gdzie książki podpisywał Andrzej Pilipiuk. Udało mi się być tam dość wcześnie, jeszcze przed autorem, więc kolejka nie była długa. Pisarz okazał się bardzo osobliwym człowiekiem, a moją opinię na temat jego twórczości być może poznacie w 2018 lub 2019 - mam zamiar przeczytać podpisany przez niego egzemplarz Wilczego leża.

 

Kolejną osobą na mojej liście spotkań był Jakub Ćwiek na stoisku SQN. Wcześniej kupiłam tam Grimm City. Bestie i dzięki temu mogłam zdobyć w niej autograf autora. Dedykacja, w formie kwiatuszka była odpowiedzią na moją prośbę o coś ładnego.


 

Następnie pognałam szybko do Melissy Darwood, która miała odłożony dla mnie egzemplarz Luonto oraz 2 cudowne, drewniane zakładki. Wszystko zostało podpisane, a ja spędziłam z autorką kilka bardzo miłych chwil.

  

Gdyby było mi mało SQN, wróciłam tam na sesję autografową Anety Jadowskiej oraz ilustratorki jej książek, Magdy Babińskiej. I ojej, jak ja kocham te podpisy w Akuszerze bogów! Było tam naprawdę uroczo i sympatycznie, a okazało się, że Aneta kojarzy mojego bloga.

 

Następnie udałam się na stanowisko Filii, gdzie książki podpisywała B.C.Cherry i przyznaję, że było to jedno z najlepszych spotkań. Autorka okazała się bardzo ciepłą i serdeczną osobą, a ja na spokojnie mogłam sobie z nią porozmawiać po angielsku (w tym wypadku tłumacza nie było, przez co osoby nieznające języka miały trochę trudności). Podpisała ona wcześniej kupiony przeze mnie egzemplarz Art&Soul, który mam zamiar przeczytać w przyszłoroczne wakacje.

 

W końcu ruszyłam pod salę Wiedeń A, pod którą rozpętało się coś czego nigdy nie zapomnę. W sali siedział Remigiusz Mróz, a kolejka ciągnęła się przez prawie całą długość EXPO. Po 2 godzinach stania, okazało się że można wnosić maksymalnie 2 książki... A ja w walizce miałam ich 20. Myślałam, że umrę ze wstydu i złości, gdy ludzie patrzyli na mnie jak na potłuczoną, gdy próbowałam to wszystko upchnąć. Dzięki tacie miałam całkiem niezłą pozycję w ogonku, ale i tak staliśmy tam w sumie 3 lub 4 godziny. W kolejce poznałam przemiłą Anię, również mrozoholiczkę, z którą czas mijał trochę szybciej. Gdy w końcu dotarłam do mojego ulubionego autora, dałam mu do podpisu 3 książki: Inwigilację, Oskarżenie oraz W cieniu prawa, które miało być prezentem dla mojej cioci (która, jak się okazało, nazywa się tak samo jak mama Remigiusza; zapomniałam o zrobieniu zdjęcia autografu). Po ostatnim zdjęciu z autorem mogłam w końcu wrócić do domu, zmęczona, lecz usatysfakcjonowana jak rzadko kiedy.

  

Ludzie na Targach Książki w Krakowie to istne szaleństwo. Jest ich mnóstwo i zachowują się tak, jak tego doświadczyłam - niektórzy blogerzy roszczą sobie prawo do bycia pierwszymi w kolejce, nie obywa się też bez przepychanek. To, co się tam działo stanowiło idealny materiał na mój amatorski reportaż, który napisałam. Gdy ktoś jednak zapyta mnie, czy jeszcze wybiorę się do Krakowa, odpowiem: tak. Dla mniejszej ilości autorów, z mniejszą ilością książek. Wiem teraz, co to znaczy targowe szaleństwo i zobaczymy co za rok zaoferuje Kraków.
W międzyczasie odebrałam też kilka egzemplarzy recenzenckich i oczywiście wydałam fortunę na nowe książki i torby, wszystkie zdobycze możecie zobaczyć poniżej.


  

*mimo że na targach rozdałam mnóstwo wizytówek w związku ze spotkaniami z autorami i wydawcami, nie przyniosło to żadnego efektu, jeśli chodzi o nowe współprace. Przyznaję jednak, że jestem dumna ze swojej marki i nadal będę dumnie reprezentowała swojego bloga. Czy to z wizytówkami, czy z czymś innym.
Ines de Castro

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.