Losu nie można powstrzymać.
Uhtred po zwycięskiej walce i pokonaniu Ubby postanawia nie jechać do króla Alfreda, ale udać się do żony i syna. Wkrótce jednak przekonuje się, jak wielki popełnił błąd, ponieważ jego zasługi przypisał sobie znienawidzony Odda Młodszy. Po przyjeździe do miejsca pobytu władcy Wessexu, młody Sas nie ma łatwo z powodu wyznawanej religii. Jego posunięcia mogą doprowadzić do sprowadzenia niebezpieczeństwa na jego bliskich oraz całą Anglię. Czy Uhtredowi uda się odnaleźć samego siebie? Czy jego serce zdecyduje, kim mężczyzna jest naprawdę?
Opinia
Muszę przyznać, że na początku bałam się, że nie będę miała powrócić do świata Uhtreda i bezwzględnych wikingów, że ta historia zdąży mi się przejeść. Na szczęście tak się nie stało, a ja przez kolejne dni mogłam cieszyć się drugim tomem przygód dzielnego saskiego wojownika.
Główny bohater ponownie zabiera czytelnika w niesamowitą podróż po średniowiecznej Anglii, stając się narratorem i jednocześnie gawędziarzem, opowiadającym historię swojego życia. Na pierwszym planie pojawia się oczywiście duńska inwazja na Wyspy Brytyjskie, ale sam Uhtred musi odbyć wędrówkę wgłąb siebie, by poznać swoją tożsamość i przynależność.
Tak jak w poprzednim tomie można było zaobserwować dorastanie głównego bohatera, tak tu często zapomina się, ile ma on lat. Podkreśla on swój młody wiek, usprawiedliwiając nie najmądrzejsze decyzje, ale jego zachowanie czasami nie daje znaku, że mamy do czynienia z dwudziestoparoletnim mężczyzną. W Zwiastunie burzy pojawia się wielu nowych bohaterów, którzy czasem zastępują nawet starych druhów. Z utratą tych ostatnich musimy się, razem z Uhtredem, pogodzić. Nowo wprowadzone postacie wzbudziły jednak we mnie bardziej pozytywne uczucia niż niektórzy bohaterowie z pierwszego tomu. I nie chodzi mi tutaj tylko o ich relację z młodym Anglikiem, ale o samą ich kreację i postępowanie. Miałam wrażenie, że autor specjalnie "podarował" zarówno Uhtredowi, jak i czytelnikowi nowych, świetnych kompanów, którzy swoją obecnością potrafią podbudować na duchu i umilić czas.
W tej części Wojen wikingów autor pokusił się o wprowadzenie kilku elementów magicznych bądź metafizycznych. Posłużyło to lepszemu powiązaniu okoliczności niektórych zdarzeń, a co za tym idzie - wytworzeniu ciągu przyczynowo-skutkowego. Ponadto, na horyzoncie zamajaczyła także przepowiednia wygłoszona przez Iseult. Uhtred sam zwraca uwagę czytelnika istotne elementy otaczającego go świata i często podsyca naszą ciekawość, odwołując się do wydarzeń, które nie zostały jeszcze opisane. Jedyną rzeczą, która odrobinę mnie drażniła w całej powieści było to, że czasami miały miejsce pewne przestoje w akcji, jakby autor chciał pokazać ważną rozmowę, ale zabrakło mu na to czasu i na siłę musiał wpleść gdzieś, przykładowo kilka dni odpoczynku przed bitwą, tylko po to, by móc wypełnić swoje założenia dotyczące owej konwersacji. Właśnie te niezrozumiałe dla mnie przerywniki wpłynęły na odjęcie jednej gwiazdki w ocenie, ale mam nadzieję, że w kolejnych tomach się to poprawi.
Ponownie mamy tu do czynienia z typowymi cechami gawędy, kiedy to narrator opowiada bardzo przyjemnym i swobodnym stylem o wydarzeniach, w których brał udział. Bardzo często nie nazywa on swoich emocji, ale przekazuje je w treści opowieści, czyniąc ją bardziej naturalną i wiarygodną.
Czytane przeze mnie wydanie to nowa odsłona tej serii pod szyldem Wydawnictwa Otwartego. Z grzbietów zaczyna już formować się obrazek, którego całokształtu na swojej półce nie mogę się doczekać. Nie wiem, czy redakcja i korekta jakoś różnią się od poprzedniego wydania, ale są na bardzo wysokim poziomie i nie wychwyciłam chyba żadnego błędu.
Polecam tę powieść wszystkim ciekawym dalszych losów Uhtreda, a serię Wojny wikingów miłośnikom dobrej powieści historycznej.
Ines de Castro
Nie czytałam poprzedniej części :)
OdpowiedzUsuń