Miłość nie jest klatką.
Falcio wypełnił tajną misję powierzoną mu przez króla Paelisa - odnalazł Aline, królewską dziedziczkę. Zadanie, które czeka teraz pierwszego kantora Wielkich Płaszczy, jest jednak znacznie trudniejsze. Jak bowiem przywrócić władzę zwierzchnią w kraju, gdzie szerzy się korupcja, szpiegostwo i krwawe mordy na arystokratach? Falcio musi zdobyć poparcie książąt dla Aline nim zrobi to Trin, zbrojąca swoją armię po drugiej stronie kraju. Jednakże na drodze Falcia i jego przyjaciół staną najniebezpieczniejsi wrogowie - niemożliwi do pokonania dashini.
Opinia
Zaczynałam czytać tę książkę trzy razy nim udało mi się dotrzeć za połowę. Przygody Falcia, Kesta i Brastiego porwały mnie w Ostrzu zdrajcy, ale z Cieniem rycerza miałam ten dziwny problem, który nie pozwalał mi skończyć tej książki. Dlaczego? I jak przełamałam ciążącą na tej powieści klątwę?
W rolę narratora ponownie wciela się Falcio, bardzo szczegółowo przedstawiając nam objawy zatrucia neathą. Oprócz tego i innych problemów, pierwszy kantor wciąż zmaga się z demonami przeszłości. Nie potrafi pogodzić się ze stratą żony oraz swoim wyborem służby nieżyjącemu królowi zamiast miłości u boku ukochanej Ethalii. Teraz nie ma czasu na użalanie się nad sobą, ponieważ Falcio musi stawić czoła Trin, dashinim oraz tajemniczym spiskowcom, mordującym książęce rody.
Do głównego trio przyjaciół dołączają dwie kobiety - Valiana i Darriana, których rola w powieści nabiera kształtu z każdą stroną. Są one młode i wyznają zupełnie inne wartości niż Wielkie Płaszcze utworzone przez Paelisa. Jednakże, żądza mordu może okazać się o wiele bardziej skuteczna w walce, niż rozmowy i ściśle ułożony plan. Valiana zdobywa doświadczenie w walce, starając się zasłużyć na płaszcz i nazwisko, które nosi. Tym samym odgania od siebie stereotypy i przekonania, że jest tylko głupią dziewczyną, której kiedyś mówiono, że może zostać królową. Natomiast Darriana to chodząca tajemnica. Falcio dość często zwraca uwagę, jak słabo ją zna, a czytelnik dochodzi wtedy do tego samego wniosku. Roli tej niesamowitej kobiety nie da się przewidzieć - czy jest zdrajczynią, czy znakomitą aktorką? Jej miejsce w szeregach Wielkich Płaszczy nie pozostawia wątpliwości, ale to, wobec kogo jest ona lojalna, już tak.
De Castell oparł swoją powieść na niewielu bardzo znaczących postaciach. W tle przewija się dość sporo bohaterów, ale to Falcio, Kest i Brasti grają pierwsze skrzypce. Nie zdarza się często w powieściach fantasy, by dana postać pojawiała się tylko w jakimś epizodzie, jak w jednym odcinku serialu. A tutaj tak właśnie jest - ktoś przez chwilę jest przedmiotem akcji pierwszego kantora i jego towarzyszy, a później znika, kiedy problem jest już rozwiązany. Dzięki temu autorowi udało się uniknąć zamieszania oraz sporządzania obszernej listy bohaterów, w której pogubiliby się wszyscy czytelnicy.
Cień rycerza to powieść, w której nie ma wielkiej ostatecznej bitwy, do której wszyscy dążą. Stopniowe budowanie napięcia wyszło autorowi bardzo dobrze, a opisy pojedynków, które muszą stoczyć bohaterowie nadal mnie zachwycają. Jednakże, w tej na pozór zwyczajnej książce, w której ludzie ze sobą walczą, mordują się i szpiegują można odnaleźć wiele wartości, które znajdują też postacie. Falcio musi zrozumieć, że nie wszyscy kochali króla tak bardzo jak on i w momencie kiedy on jest dowódcą grupy, ludzie idą za nim, a nie za martwym od pięciu lat władcą. Bardzo podobało mi się również, jak dużą rolę w historii odegrały królewskie prawa oraz ponowne przebrnięcie przez przeszłość Falcia i tragiczną śmierć jego żony.
Po skończonej lekturze doszłam do wniosku, jakie mam problemy z tą powieścią. Autor za wszelką cenę chciał zaskoczyć czytelnika i przez dość długi czas czułam się jakbym oglądała film akcji, w którym nie wiadomo, kto jest dobry, a kto zły. Zwroty akcji zawsze są dobre, a w momencie, kiedy następują jeden po drugim można się trochę pogubić. Tak samo jak w przypadku rozmyślań Falcia - wpadał on na jakiś pomysł i od razu przechodził do realizacji, nie objaśniając swojego planu. Kilkakrotnie musiałam przeczytać jakiś fragment dwa razy, żeby dokładnie zrozumieć, co się właściwie stało i jakoś ułożyć sobie nowo poznane fakty w głowie.
Autor przyzwyczaił nas do swojego dobrego stylu i podobało mi się, że o niektórych sprawach mówił bardzo bezpośrednio, bez strachu przez kontrowersjami. W książce pojawiają się wulgaryzmy, ale dopełniają one indywidualnego stylu wypowiedzi każdej postaci.
Z tego, co zauważyłam w tej części zmienił się tłumacz, ale ustalone wcześniej ramy i słowa należące do świata Wielkich Płaszczy pozostały te same. Niestety, korekta parę razy zawiodła, przepuszczając błędy typu "tą Ethalię" lub, niepojęte dla mnie niedopatrzenie, "urusł". To mnie akurat zabolało dość mocno. Okładka jest bardzo ładna, pasuje do serii, a detale sprawiają, że zawsze można zauważyć na niej nowe szczegóły.
Polecam tę książkę miłośnikom Ostrza zdrajcy, ponieważ jest to bardzo stabilna i dobrze skonstruowana kontynuacja. Jeśli chodzi o całą serię Wielkie Płaszcze, to fani obszernych powieści fantasy powinni być usatysfakcjonowani.
Ines de Castro
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz