Opis z okładki
Znaleziono go w koszu na pranie w pralni Quick Wash. Miał zaledwie kilka godzin i był bliski śmierci. Jego matka, młoda narkomanka, porzuciła go zaraz po narodzinach. Zmarła zresztą kilka dni później. Mojżesz przeżył - dziecko z problemami, z którego wyrósł chłopak z problemami. Był urodziwy i egzotyczny. Niespokojny, mroczny i milczący. Samotny. Budził lęk i ciekawość.
I oto któregoś lipcowego dnia osiemnastoletni Mojżesz zjawił się na farmie rodziców niespełna siedemnastoletniej Georgii. Miał pomagać w codziennych zajęciach. Był pracowity i energiczny, ale też oschły i nieprzenikniony. Fascynujący i przerażający. Georgia, wbrew ostrzeżeniom i zakazom, zbliżyła się do niego... I zaczęła tonąć.
Ta historia nie kończy się happy endem. Jest pełna bólu, niespełnionych obietnic, smutku i zawodu. To opowieść o złamanym sercu, o życiu i śmierci, o zaczynaniu od nowa a także o wieczności. A przede wszystkim o miłości. Poczujesz ją głęboko w sercu. Przeżyjesz niezwykłe emocje, strach, niepokój i słodycz młodzieńczych uczuć. Zatracisz się bez reszty, czytając o trudnej miłości, pozbawionej spełnienia.
Boisz się prawdy Georgio. A ludzie, którzy boją się prawdy, nigdy jej nie odkrywają.
Opis fabuły
Mojżesz Wright został znaleziony w koszu na pranie. I stąd wzięło się jego imię. Jego matka była narkomanką, więc on był dzieckiem cracku. Mojżesz był trudnym dzieckiem i wyrósł na trudnego chłopaka. Jednak Mojżesz ma dar. Potrafi pięknie malować, ale historie ktoś mu podsyła... Gdy Mojżesz na 18 lat, zamieszkuje u swojej prababci (Gigi) w Levan. Tam poznaje Georgię, kowbojkę, która z niewiadomych przyczyn się do niego ,,przyczepia". Czy połączy ich przyjaźń? A może coś więcej? Czy Mojżesz najdzie w sobie odwagę, by zbliżyć się do kogokolwiek czy jego wyjątkowość mu to uniemożliwi? Uwaga! Ta historia nie ma happy endu.
Nigdy nie dostrzegamy tego, co oczywiste, dopóki nie uderzy nas prosto w twarz.
Opinia
Wstyd się przyznać, ale na początku sądziłam, że to książka religijna. Potem jednak przeczytałam opis z okładki i... wiedziałam, że muszę ją mieć! Mojżesz straszliwie mnie zafascynował. Jest bardzo dobrze wykreowaną postacią, z tymi wszystkimi tajemnicami oraz mroczną przeszłością. Gdy po skończonej lekturze myślę o Mojżeszu, zaraz obok zafascynowania pojawia się współczucie. W małym miasteczku, gdzie każdy wszystko o innych wie, był traktowany jak dziwak i wyrzutek - jakby był winny swojej zniszczonej od urodzenia psychiki. Dodatkowo, traktował swój ogromny dar jak przekleństwo, piętno. Georgia sprawiła wrażenie prostej, wiejskiej dziewczyny związanej z końmi. Czasem podzielałam o niej zdanie Mojżesza - że uczepiła się go jak rzep psiego ogona. Reszta bohaterów była mi obojętna, bo Harmon nie skupiła się aż tak na ich kreacjach. Z całej ferajny największą sympatią zapałałam do Taga oraz Mojżesza. W tej powieści ponownie pojawia się mój ulubiony tym narracji, jeśli chodzi o romanse - naprzemienna, pierwszoosobowa. Osobiście, bardziej podobały mi się fragmenty opisywane przez Mojżesza. W tych Georgii irytowało mnie bowiem lekko filozoficzne podejście oraz porównywanie wszystkiego do koni. Od razu zaznaczam, że to nie tak, że nie lubiłam Georgii - po prostu nie podobały mi się fragmenty pisane z jej perspektywy.
Pomysł na niewiarygodny dar Mojżesza bardzo mi się spodobał. Dzięki temu książka nabrała trochę stylu paranormal romance, ale nie można jej całkowicie pod to podpiąć. Książka porusza bardzo trudną problematykę. Pierwszy raz spotkałam się z pojęciem dziecka cracku w literaturze NA/YA. Przede wszystkim roi nam się też tu od małomiasteczkowych przekonań dotyczących czarnoskórych, więc ponownie temat tolerancji, tym razem rasowej. Jeśli chodzi o sceny erotyczne, to prawie wcale nie występują. Są tak subtelnie i delikatnie opisane, że ja musiałam wręcz się domyślać, że bohaterowie uprawiali seks. Książka jest podzielona na dwie części: PRZED i PO. Dzieli je różnica 7 lat w powieści. Bałam się, że ten przeskok będzie za duży dla autorki, ale z czasem poradziła sobie bardzo dobrze.
Dobra, powychwalałam, teraz czas na minusy. Po pierwsze, wątek sensacyjno - kryminalny mógłby się rozpocząć o wiele wcześniej, a nie pod koniec powieści. Część PO była słabsza, chyba właśnie przez to, że akcja pognała dopiero w końcówce, a wcześniej stała sobie w miejscu lub powoli i mozolnie się poruszała. Dziwiło mnie też to, że Mojżesz i Tag swobodnie jeździli sobie po świecie zarabiając na darze tego pierwszego i nikt się tym nie zainteresował - nie umieścili go w zakładzie psychiatrycznym ani niczym takim. No i ten brak happy endu, o którym ostrzega nas okładka. Fakt, pod koniec było smutno, ale czy na pewno nie ma szczęśliwego zakończenia? Na to pytanie odpowiedzcie sobie sami, gdy już przeczytacie. Prawo Mojżesz to bowiem powieść, dla której warto zarwać noc (jak ja to wczoraj zrobiłam), by ją przeczytać.
Okładka jest minimalistyczna, ale wywarła na mnie jakiś wpływ. Przeniosła mnie do świata Mojżesza i Georgii. W tłumaczeniu irytowało mnie ,,patrzałam", ale nie wiem - może tak się mówi w jakiś regionach Polski? Nie znam się, jestem ze Śląska.
Ines de Castro
Egzemplarz recenzencki tej książki dostałam od wydawnictwa EditioRed.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz